Wzrok wpatrzony w ekran, gdzie spośród szumu wyłania się niepokojący obraz. Pozornie odbita rzeczywistość, która więcej ma z koszmaru sennego niż świata realnego. Obrzydliwe wizje, jakie mieszają w głowach, zabierają poczucie bezpieczeństwa i wytrącają z równowagi. Koncepcja multiwersum. Połączenie człowieka z technologią w jedno ciało. Kwestionowanie poczytalności bohaterów. W skrócie — zabawa wszystkim tym, z czego Kain zasłynął.
„Oczy pełne szumu“ to historia, która zaczyna się niczym thriller z potencjałem. Okazuje się bowiem, że na jednym z kanałów można zobaczyć wnętrza domów sąsiadów, obserwować ludzi, których zna się jedynie z widzenia. Nie wiadomo, kto za to odpowiada ani jak wiele mieszkań ma kamery, a choć budzi to niepokój, to towarzyszy mu fascynacja. Tyle że sceny na ekranie odbiegają od tego, co jest możliwe, realne, zrozumiałe. Z czasem coraz mniej mają wspólnego ze znanym bohaterom światem i coraz mniej rozumiemy. Absurdy się namnażają, rzeczywistość zakrzywia, urojenie miesza z realnym. Granice zostają zatarte, a Kain wkracza do świata niepokojącego weird fiction, gdzie trudno komukolwiek oraz czemukolwiek zaufać.
Nowsze tytuły autora znam i bardzo cenię, ale zarówno „Wszystkie grzechy Korporacji Somnium“ jak i „Niejasne Spektakle“ to zbiory połączonych ze sobą opowiadań. „Oczy pełne szumu“ są więc moim pierwszym spotkaniem z jego powieściami i może przygoda ta podobała mi się odrobinę mniej, ale nie była słabsza. Weird fiction w wykon...