"Dobroć to kwestia wyboru. Kiedy człowiek nie może wybierać, to nie jest już ludzkie".
Najpierw obejrzałam film Kubricka. Mogłoby się wydawać, że w takim razie książka mnie niczym nie zaskoczy. Nic bardziej mylnego, bowiem "Mechanicznej pomarańczy" się nie czyta, tę książkę się przyswaja. Następnie człowiek zaczyna mielić jej zawartość, a nie jest to proces łatwy i przyjemny. Przynajmniej w moim przypadku nie był.
Co by było, gdyby można było wyleczyć zło, wyplenić tę zarazę z naszego świata raz na zawsze? Dwa tygodnie terapii i morderca wychodzi z więzienia jako nowy człowiek, może wrócić do społeczeństwa i nie stanowi już żadnego zagrożenia. Na samą myśl o czynach zabronionych jego ciało odczuwa tak duże cierpienie fizyczne, że nie jest w stanie zrobić nic złego. Akcja i reakcja. Jak zwierzę przyuczone bólem do posłuszeństwa. Tylko czy jest tam jeszcze miejsce na człowieczeństwo? A może jego istota oznacza dopuszczenie istnienia zła? Jeżeli nie ma wyboru to czy dobroć ma jakąś większą wartość?
"Mechaniczna pomarańcza" to dla mnie książka z gatunku tych ryjących beret. Odbiór jest utrudniony, a przemyślenia po niej ciężkie. Jednym słowem – warto.