Powoli uzupełniam półkę z pratchettami, no i w tym miesiącu moją kolekcję książek sir Terrego zasiliło kilka nowych pozycji*ale to właśnie od "Morta" musiałem zacząć czytanie. Musiałem, bo to książka, która skutecznie umyka mi spod oka od dobrych 20 lat** - taki mój literacki biały wieloryb, czy tam Izabela Łęcka - nie wiem, nie znam się na lekturach szkolnych - w każdym razie od razu, jak "Mort" do mnie dotarł to wziąłem się za niego, żeby przełamać ciążące nad nami fatum, i...
... spodziewałem się więcej. "Mort" co prawda to jest świetna książka, początek serii o Śmierci, inteligentna, absurdalna rozrywka i tak dalej, jednak czegoś większości*** tych pierwszych powieści ze "Świata Dysku" mi brakuje, ostatniego szlifu i z "Mortem" było podobnie: raczej nie znajdzie miejsca w moim osobistym top 5 pratchettów, co tak naprawdę nic nie znaczy, bo jak 90% książek sir Terrego, wziąłbym go na bezludną wyspę****.
*m.in. Dobry Omen, Spryciarz z Londynu, czy Nocna straż - tak, jestem zbieraczem i zakupoholikiem, kto nie jest niech pierwszy rzuci we mnie książką, byle nie w twardej
**długa historia: swój egzemplarz, kupiony w podstawówce, przed przeczytaniem pożyczyłem koleżance i już do mnie nie wrócił itd...
*** za wyjątkiem serii o Wiedźmach oczywiście,
**** te przypisy gwiazdkowe to hołd dla Pratchetta oczywiście.