Przeciwieństwa się przyciągają? Marcin Pilis językiem nauki, ale jednocześnie w bezgranicznie romantyczny i poetycki sposób udowadnia, że tak. Bo co powoduje, że dwoje tak odmiennych od siebie ludzi jak aktorka Marta i fizyk Mariusz pragnie być dla siebie niezmiennie i pomimo wszystko? Że są gotowi przekraczać granice tego, co znane, by dać sobie szansę na bycie razem?
Nie czytałam opisu tej powieści przed jej lekturą i nic nie przygotowało mnie (oprócz słów pewnej Magdy, że będę zachwycona) na tyle emocji, zaskoczeń i wzruszeń. Nie spodziewałam się, że ta opowiadana dwoma głosami historia pójdzie w tak nieoczekiwaną stronę. Znokautuje mnie i pozostawi oniemiałą na deskach teatru zwanego życiem. Ograbi ze słów, które mogłyby oddać choćby częściowo mój zachwyt.
Ukazuje piękno i jednocześnie zgniliznę tego świata i ludzkiej duszy. Zarazę, która ten czar próbuje splugawić kawałek po kawałku kierując się najniższymi pobudkami. Ta historia przychodzi niepozornie tylnymi drzwiami, niepostrzeżenie przemyka wąskim korytarzem, by zadomowić się we wszystkich zakamarkach głowy i serca. I testuje naszą otwartość, wrażliwość i wiarę. Czy w obecnych czasach stać nas jeszcze na taki romantyzm i taką miłość? Czy sami ich nie doświadczając uśmiechniemy się z politowaniem, a może zatęsknimy za tą odrobiną magii?
Cudowna opowieść o miłości przekraczającej wszelkie granice. Splatająca dwa światy łańcuchem liter. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Nierozerwalnie. ...