Jak Pani Anna Rybakiewicz napisze książkę to nie ma mowy by ją odłożyć puki się jej nie skończy czytać. Jej 6 powieść „Miłość z krwi i kości” pochłonęła mój czas wolny bez reszty. Jest to lektura pełna emocji. Młodzieńczej miłości, przyjaźni, straty i żalu. Czytałam ją z wypiekami na twarzy.
Książka posiada dwie linie czasowe. Czasy obecne, w których poznajemy Ulę. Kobieta jest archeologiem i tym razem podjęła się prywatnego zadania. Jej babcia całe życie chciała dowiedzieć, gdzie spoczywają jej rodzice zabici podczas II Wojny Światowej. Po wielu nieudanych próbach odnalezienia ich miejsca spoczynku, w końcu Uli się udało. Kobieta udaje się do małej miejscowości Przestrzele, w której spędzała swoje dzieciństwo. Dom babci nic się nie zmienił. Podobnie jak sąsiad, który obwiniał jej babcie o zamordowanie przez Niemców jego rodziców. Na dodatek jego wnuk, Piotrek złamał jej kiedyś serce, a teraz kręci się koło niej.
Autorka zabiera nas czasów II Wojny Światowej. Babcia Uli, Basia była wtedy nastolatką. Od dziecka jej najlepszym przyjacielem był Romek. Chłopak z sąsiedztwa, który czuł do niej coś więcej niż tylko przyjaźń. Pewnego dnia dokańcza do nich Leszek. Gdy wybucha wojna cała trójka dołącza do ukrywających się w lesie partyzantów.
Czytając te książkę przeżyłam nie tylko wspaniałą przygodę, ale również poczułam nostalgię. Uwielbiam książki, które opisują życie danego bohatera gdy był młody i teraz, gdy jest u ...