Weźmy Proces F. Kafki, trochę atmosfery z P. Dicka, ale nie za dużo i z bardzo dużym dystansem. Do tego dorzućmy specyfikę rosyjską, to mrugnięcie okiem w rodzaju Czechowa, Bułhakowa czy Bułyczowa i otrzymamy Miliard lat przed końcem świata, Arkadija i Borysa Strugackich.
Lekko, zabawnie i nieoczywiście, z pewnym niepokojem. W zasadzie nie wiemy, czego się spodziewać. Czy będzie to opowieść o zdradzie i upojeniu alkoholowym (jak w
Porze deszczów), czy może historia o wyższej cywilizacji, albo alegoria życia naukowca w Związku Radzieckim. Pijącego nie tylko wódkę, ale i herbatę. A może jest tam wszystko po trochu. Wymieszane, poszatkowane podane z humorem i lekkością. W sam raz na pewien oddech, choć bez wielkiego wrażenia.