Dziś przychodzę do Was z recenzją książki „Martwy ptak” Macieja Kaźmierczak, która ukazała się nakładem wydawnictwa @muza.black @wydawnictwomuza
Zaciekawiona opisem i okładką, bo to chyba najbardziej pozytywne aspekty tej książki, miałam w stosunku do niej spore oczekiwania.
Niestety, trochę nie poszło po mojej myśli. Liczyłam na mroczną, krwawą historię, na śledztwo trzymające w napięciu , na wyrazistych bohaterów. Nie mówię, że jest źle, ale liczyłam na więcej.
Może to jednak moje oczekiwania były zbyt wygórowane ? 🤷♀️ Potencjał był i to ogromny, ale coś zdecydowanie poszło nie tak. Epilog genialny, finał historii również, jednak środek… może historia odebrana byłaby inaczej gdyby nie śledczy. Śledczy, którzy nie przykładają się do swojej pracy, nic w ich działaniu nie jest logiczne, a same dialogi są nijakie. Sprawiają wrażenie ludzi, którzy mają to gdzieś, jeden myśli o tym żeby się napić, a druga aby zaciągnąć go do łóżka. Do tego scena w której ona, ubrana w golf (tak opisuje ją komisarz kiedy wchodzi do jego gabinetu) a stronę później rozpina guziki koszuli?! Niby drobne mankamenty, a jednak rzutujące na całość.
Oprócz głównej bohaterki, która zresztą była najbardziej wykreowaną postacią, inne były niejednoznaczne, mało wyraziste, często nic nie wnoszące do fabuły i można było je pominąć.
Chyba najlepiej będzie jeśli sami przeczytacie i wyrobicie sobie zdanie o tej książce.
Potencjał jest, trzymajmy kciuki za autora, bo mam nadzi...