Opowiem Wam o historii pewnej (nierealnej i absolutnie przeuroczej) miłości Jack'a i Rose
Pozwólcie, że postawię sprawę jasno i będę z Wami zupełnie szczera:
Kocham tę książkę całym sercem i jestem ślepa na jej błędy i żenujące momenty. Relacja Jack'a i Rose była tak absolutnie przeurocza, że każdą stronę pochłaniałam z klapkami na oczach. A małżeństwo z rozsądku ląduje na szczycie listy ulubionych motywów.
Na wstępie chcę Was uspokoić - nie przeraźcie się objętością - kartki przewracają się z prędkością światła. Ta historia pochłonie Was bez reszty. Dlaczego? Bo "Marriage for one" to historia rodem z komedii romantycznej na miarę "Masz wiadomość". Nierealna, absurdalna, lekko żenująca, maksymalnie przesłodzona ale przede wszystkim przeogromnie romantyczna.
Rzadko mi się zdarza, by książka aż tak bardzo na mnie wpłynęła. Dosłownie rozpływałam się podczas lektury. I choć to moje drugie podejście (pierwszy raz słuchałam jej w oryginale), to emocje, które mi towarzyszyły były równie silne. Ella Maise pisze książki, które doskonale wpasowują się w mój gust. Nie są przesycone erotyzmem, choć te sceny, które znajdziecie w "Marriage for one", za sprawą niefortunnego tłumaczenia, mogą trochę żenować. Przyznaję, że zdarzyło mi się parsknąć śmiechem, na określenie męskiego narządu płciowego, ale cóż, tak jak wspomniałam - czytałam tę historię z klapkami na oczach.
Poznałam wiele recenzji i z wieloma się zgadzam. Widzę te błędy i potknięcia, którymi Ella Maise naznaczyła książkę. Nie jest to #slowburn do czego próbuje przekonać nas opis, w mojej ocenie nie jest to też #instalove . Jack jest gburem z umiejętnością posługiwania się sarkazmem, którego Rose nie do końca rozumie.
Jednak pomijając te wszystkie potknięcia chciałabym żebyście dali jej szansę. Jeśli tak jak ja kochacie komedie romantyczne, które może odstraszają, czy żenują (jak The Love Hypothesis), a dodatkowo szukacie książki idealnej na weekendowe wolne popołudnia. Takiej, która nie sili się na bycie czymś bardziej wartościowym, niż w istocie jest - to obiecuję Wam, że Marriage for One pokochacie tak mocno jak ja.