Jack i Rose zrobili wszystko na odwrót – zamiast najpierw się poznać, to przy pierwszym spotkaniu zdecydowali, że wezmą ślub, który ma pomóc im obojgu…
To chyba najbardziej trafne streszczenie fabuły tej książki. Nie powiem, sam pomysł jest ciekawy, bowiem zacząć historię znajomości na odwrót to według mnie nie lada wyzwanie. W tle mamy również pewne perypetie rodzinne i powód, dla którego wszystko się zaczęło, ale nie będę się wdawać w szczegóły, by nie psuć lektury.
Niestety, całość jednak nie przypadła mi do gustu i nie za bardzo potrafię napisać dlaczego. Nie wiem, czy to nie zasługa Rose, która jest bardzo rozgadana, zwłaszcza jeśli chodzi o gdybanie bądź tłumaczenie się. Z kolei Jack to niby gbur, ale drobnymi gestami pokazuje, że całkiem spoko z niego facet i w sumie niejedna by o takim marzyła.
Więc co tutaj jest nie halo? Nie mam zielonego pojęcia, bo sam język i styl Autorki są w moim guście czytelniczym. Czytało mi się dobrze, ale gdzieś w tym wszystkim czegoś mi zabrakło. Myślę, że lektura spodoba się nie jednej czytelniczce. Mi może po prostu nie była pisana? Może kolejna lepiej wypadnie? Na pewno dam szansę 😊