Listy, jakie pisali do siebie Zbigniew Herbert i Jerzy Turowicz, składają się na obraz przyjaźni między Poetą i Redaktorem, która przetrwała pięćdziesiąt jeden lat. Pierwsza kartka została wysłana przez Herberta w 1947, a ostatnia, z datą 1998, pochodzi od Turowicza. Zbiór przynosi wiele cennych informacji dotyczących życia i przemyśleń obu korespondentów, łącząca ich więź nie jest wolna od napięć, lecz zawsze pełna wyrozumiałości. Autorzy stworzyli w listach własne autoportrety, z jednej strony możemy oglądać Jerzego Turowicza, niestrudzonego doradcę i opiekuna pisarzy, z drugiej Zbigniewa Herberta, niepokornego mistrza poezji. "Bardzo lubię pisać listy", zanotował Herbert, "i myślę, że jest to taka sama sztuka jak pisanie wierszy." Epilog ich korespondencji jest wzruszający. Poeta, po przerwie spowodowanej chorobą, przesyła kilka wierszy do redakcji, oznajmiając Turowiczowi, że wraca do niego jak syn marnotrawny. Ucieszony Turowicz odpowiada, że nie może go tak traktować, gdyż przez te lata, które upłynęły, poeta nie trawił marnie czasu. Obaj marzą o wspólnym spacerze, jednak śmierć Herberta pokrzyżowała im plany. Książka została opatrzona szczegółowymi omówieniami listów, indeksem ułatwiającym znalezienie nazwisk osób pojawiających się w korespondencji oraz aneksem, gdzie znajduje się kilka niepublikowanych tekstów Zbigniewa Herberta.