Fragment: Pomimo karności, którą marszałek Sachet zaprowadził w swoim korpusie, niepodobna było przeszkodzić w pierwszej chwili zamętowi i zamieszaniu po zdobyciu Sarragossy. Według zdania niektórych wojskowych, zasługujących na wiarę, to upojenie zwycięstwem dziwnie podobnem było do rabunku, który wszakże marszałek poskromił wkrótce. Po przywróceniu porządku, po umieszczeniu każdego pułku we właściwej dzielnicy, po zamianowaniu komendanta placu, nastały rządy wojskowe. Miasto wtedy przybrało powierzchowność mieszańczą. Chociaż wszystko urządzono na sposób francuski, pozwolono Hiszpanom upierać się in petto przy nawyknieniach narodowych. Ta pierwsza chwila rabunku, trwającego przez czas, którego niepodobna ściśle określić, miała, jak wszystko pod słońcem, przyczynę łatwą do zrozumienia. W korpusie marszałka pułk, prawie wyłącznie złożony z Włochów, pod dowództwem niejakiego pułkowniua Eugene, człowieka niesłychanej waleczności, drugiego Murata, który zbyt późno zacząwszy wojować, nie otrzymał ani wielkiego księstwa Bergu, ani królestwa neapolitańskiego, ani kul w Pizzo. Chociaż nie otrzymał on korony, znalazł się jednak we właściwem miejscu, gdzie się dostaje kule, i nie byłoby w tern nie dziwnego, gdyby się z nimi był spotkał.