Przeczytane
Do sprzedania/zamiany
Literatura angielska
Bajki dla dorosłych i dzieci
"A więc zacznijmy od tego, że Marley już nie żył."
Obawiałem się tego, że Dickens to będą ramotki z morałem - i w tym przypadku, niestety, są. Owszem, owo moralizowanie w swoim czasie miało być może szeroki rezonans, zwłaszcza w kręgach mieszczańskich, którym trzeba było przybliżyć niedolę tzw. mas pracujących, ale drażni mnie u Dickensa nie to. Najgorsza jest nieznośna ekwilibrystyka słowna, polegająca na wciąganiu przedmiotów martwych w akcję, wymyślaniu duchów (tu ogniska domowego, poszczególnych świąt itp. apostaz), czarno-białe charaktery, obowiązkowy happy end, psychologia postaci (którą przejęły chyba kreskówki Disneya) i osiemnastowieczna maniera tworzenia piętrowej kulminacji dramatycznej, by ją rozwiązać w ostatniej chwili. Do tego łaszenie się autora i komplementowanie własnych postaci...brr! Dziewiętnastowieczny protoplasta Hollywoodu w literaturze. Bajdy-klity, z których znośny pozostaje tylko pozytywny stosunek do ubóstwa i wszelkich wyrzutków społecznych oraz ów dobroczynny religijno-pozytywistyczny morał. Rzecz może się nadawać jako literatura młodzieżowa lub dla tych, którzy lubią się tanio powzruszać. No, "tu stoję i inaczej nie mogę". Nawet jeśli mi ktoś będzie imputował niewrażliwość i oschłość Scrooge'a.
Dickens, jako autor, nie potępia złych ludzi, wierząc, że mogą się poprawić, jak Scrooge. Przy czym inni ludzie często nie potrafią takiej przemiany docenić:
"Niektórzy wyśmiewali zmiany, jakie w nim zaszły, ale on nic sobie z tego n...