„Influenza” Leon Durka (Zbigniew Łagodziński)
Opis z okładki:
„Czas największych pandemicznych zachorowań właśnie nastąpił. Niektóre z wirusów typowych dla zwierząt goszczą obecnie w organizmach Homo sapiens, gdzie mają okazję spotkać się z patogenami ludzkimi. Po fuzji materiału genetycznego, z obydwu drobnoustrojów powstaje hybryda, zakażająca człowieka, ptaki jak i inne zwierzęta. Zabójcza. Odporna na szczepienia i leki. Przenoszona przez dzikie gęsi, łabędzie, bociany, wrony. Wszechobecna.”
Pierwsze zetknięcie z tym tytułem miałem na profilu autora na fb i na jego autorskiej stronie leondurka (Okruszki literatury), ciekawy opis więc sięgnąłem po to (po nowe wydanie bo pierwotnie ukazała się w 2009 więc nie była napisana „pod COVID”).
Pierwsze zerknięcie do środka (wersja papierowa, takie preferuję) i skojarzenie przed lekturą z dwoma nazwiskami, Robin Cook i Ferdynand Antoni Ossendowski.
A co dostajemy?
Akcja zlokalizowana jest w Chinach i USA, reszty miejsc nie zdradzę żeby nie psuć lektury ale autor zaskakuje. Mamy też wątek polski (generalnie powieść w „stylu” amerykańskim). Sensacja, przygoda, trochę wiedzy medycznej, okultyzmu i ezoteryki (ale podanych nienachalnie tak że racjonalnym czytelnikom nie powinna przeszkadzać) i to czego się spodziewałem, opisy kilku zakątków naszego globu może nie w stylu bo to sugeruje naśladownictwo ale a’la Ossendowski, Szklarscy, Centkiewiczowie. Tak że każdy znajdzie tu...