Czym jest ta ksiażka tak naprawdę? Takie pytanie trzeba sobie postawić przed zabraniem się za peany pochwalne, lub festiwal nienawiści literackiej. Na przestrzeni internetowej czeluści powieść ta jest postrzegana głównie jako literatura piękna, jako powieść historyczna. W istocie można ją tak traktować, choć skłaniałbym się ku oznaczeniom dokładniejszym, jest to przecież kryminał czystej wody, choć tak bogato i pieknie napisany, przy czym jednocześnie, niestety, nieprawdopodobnie rozwleczony. Taka konstrukcja może powodować lekkie zamieszanie w czytelniczym rozumie, a nawet rozmyć czy zniknać wątek kryminalny, który jest przeciez osią fabularną powieści. Jest to niewątpliwie też powieść w jakimś sensie historyczna, i jako taka się świetnie broni. Fabuła jest osadzona w realiach 1327 roku, na scenie opactwa benedyktynów w północnych Włoszech. Książka jest napisana przepięknie, bardzo, jak to już wielu napisało, kunsztownie i z niesamowitą dbałością o szczegóły. Moje wydanie zawierało rysunki autora, dodatkowe notatki, i bardzo obszerny komentarz. Niestety w dzisiejszym świecie, gdzie umysły, nawet czytelnicze, są przebodźcowane tiktokami i instagramami (lub, o losie! bookstagramami) lektura takiej powieści będzie trudna, wymagająca, i przede wszystkim… nudna. O ile bohaterowie główni, prowadzący dochodzenie kolejnych zgonów mniszych w opactwie są charakterami wybitnie sympatycznymi, których da się lubić, książka potrafi zmęczyć. Do niekończących się dysput między mnichami...