Z sypialni doszedł mnie nagły przytłumiony trzask i w tej samej chwili byłem już pod wanną sięgając po rewolwer. Rozpłaszczyłem się na ścianie przy drzwiach, schodząc z linii ognia na wypadek, gdyby ktoś chciał strzelać. Nie bez trudności jedną ręką włożyłem szlafrok i stałem nasłuchując. Nie było żadnego dźwięku, zrobiłem więc to, co wydawało się oczywiste - gwałtownie otworzyłem drzwi i przyklęknąłem. Mężczyzna, który stał przy łóżku grzebiąc w mojej marynarce, wyglądał jak prosto z rynku - Metys w obszarpanych spodniach i koszuli oraz sombrerze z liści palmowych. Właśnie wyjął portfel z wewnętrznej kieszeni. Wszystko, co miałem na świecie.
- Nie dzisiaj, compadre - powiedziałem. - Połóż to na łóżku, i to szybko...
- Nie dzisiaj, compadre - powiedziałem. - Połóż to na łóżku, i to szybko...