Gniazdo szerszeni jest to symbol, znak malowany na samochodach i umieszczany na mundurach policji w miasteczku Charlotte, rozwijającego się dynamicznie centrum bankowo-przemysłowego w Karolinie Północnej. Zdaje się, że nie wykonano go zbyt realistycznie, bo część z noszących go funkcjonariuszy nie wie dokładnie, co on oznacza i jakie jest jego pochodzenie.
W Charlotte ktoś, nazywany przez dziennikarzy „Czarną Wdową”, morduje strzałami w głowę przyjezdnych biznesmenów oraz maluje im na genitaliach sugestywne obrazki. W poszukiwania mordercy zaangażowana jest komendantka lokalnej policji, Judy Hammer i jej dwie żrące się ze sobą zastępczynie, ale szczególnie 42-letnia Virginia West oraz początkujący, młody, ponoć niezwykle przystojny dziennikarz, jednocześnie policjant-wolontariusz, Andy Brazil.
Jednak kryminalny wątek obejmuje może z połowę tej powieści (zdecydowanie zbyt długiej), bo jest w niej jeszcze kilka innych, o charakterze społeczno-obyczajowo-psychologicznym. A to matka alkoholiczka, a to powolna degrengolada związku silnej kobiety i słabego mężczyzny, a to konieczność i umiejętność lawirowania między uległymi wobec lokalnych bonzów władzami miasta (ciekawe, że im wyższe stanowisko, tym większy dureń), agresywną prasą oraz paskudnie nielojalnymi współpracownikami i podwładnymi, a to nieprzekonująco przedstawiona konieczność wybierania między karierą a życiem rodzinnym…
Pierwszy tom cyklu „Andy Brazil” (a może „Judy Hammer”, bo informac...