Alex Michaelides, autor kultowej "Pacjentki" powraca z najnowszym thrillerem psychologicznym pt. "Furia".
Była gwiazda filmowa zaprasza grupę najbliższych przyjaciół na swoją prywatną grecką wyspę. Tam okazuje się, że dawne urazy nie zostały zapomniane, a emocje są wciąż żywe.
"Było nas, uwięzionych na tej wyspie, siedmioro. Ktoś z nas był zabójcą". To słowa głównego narratora, uczestnika wydarzeń, dramatopisarza Elliota. Początkowo mam powody sądzić, że nie jest z nami do końca szczery, a jego obiektywizm budzi wątpliwości. Jednak jego postępowanie zostanie wyjaśnione. Już z opisu okładkowego, czy też z samego prologu dowiadujemy się, że dojdzie do morderstwa, jednak bardzo długo nie wiemy, kto jest ofiarą. Ta wiedza okaże się zaskakująca i skutkować będzie następnymi pytaniami: kto zabił i dlaczego?
Ta powieść niczym wytrawna sztuka teatralna podzielona została na akty, a jej postacie, a jakże, wywodzą się ze środowiska artystycznego. Narrator pokrótce przedstawia nam wszystkich bohaterów tegoż dramatu. To ludzie z problemami znamiennymi dla tej branży, nadużywający leków, narkotyków, alkoholu. Na dodatek wszyscy kłamią i tak naprawdę nie pałają do siebie sympatią. Starają się robić dobrą minę do złej gry, lecz nie wszystkim to wychodzi. Ich wpadki bywają spektakularne i wywołują kpiący uśmiech.
Nie była to najbardziej porywająca, jeśli chodzi o akcję, lektura. Skupiła się na wnętrzu człow...