Na początku rozdziału „Człowiek z Chambord” przeczytać można coś takiego: „Wielkie rzeki–żyły Ziemi, piękne jak niebieskookie drogi grzechu, budzące taką samą tęsknotę, obrastają literackimi legendami, których niezdolna jest unicestwić nawet owa "wszystkożerna świnia" zwana Czasem. Cichy Don (ave, Szołochowie!), czarna Missisipi (ave, Twainie!), modry Dunaj (ave, Straussie!), życiodajny Nil (ave, bezimienny kapłanie z Nilopolis!). I Loara. Loara jest aortą Francji.” Można mieć wątpliwości czy Szołochow napisał „Cichy Don”, a kiedy w 1966 pisarze Daniel i Siniawski stanęli przed sądem za pisanie książek wydawanych za granicą i dostali zaledwie kilka lat ciężkich robót. Szołochow z żalem wspominał dawne dobre leninowsko – stalinowskie czasy „когда судили, не опираясь на строго разграниченные статьи Уголовного кодекса, а "руководствуясь революционным правосознанием", ох, не ту меру наказания получили бы эти оборотни! А тут, видите ли, еще рассуждают о "суровости" приговора.” (kiedy sądzono nie opierając się na rozdrobnionych paragrafach kodeksu karnego, lecz "kierując się rewolucyjną świadomością prawną", nie takie kary dostały by wilkołaki, a jeszcze narzekają na "surowość") tu przerwał, lecz wiadomo było, jakie kary ma na myśli.