Tak , ja wiem , że Cook pisze czasem schematycznie i przewidywalnie . Wiem że wydarzenia które opisuje bywają mało prawdopodobne . Wiem że nie jest to literatura najwyższych lotów nawet w swoim gatunku , czyli thrillera medycznego , co z tego ? To wszystko nie zmienia faktu że ja bardzo lubię czytać książki Robina Cooka . Mimo że pojawili się w tym gatunku bardziej , powiedzmy współcześni pisarze , jak chociażby Tess Gerritsen , ze swoją damską parą naczelnych bohaterek w osobach Rizzoli/Isles . Cenię Cooka przede wszystkim za rzetelną , merytoryczną , medyczną stronę jego opowieści . Dawka wiadomości medycznych jest odpowiednia , aby nie nużyć i doskonale dobrana aby zainteresować i wytłumaczyć . W tym wypadku , rozprzestrzenianie i działanie groźnego wirusa i wywołanej przez niego epidemii . W warstwie kryminalno - obyczajowej , ciut gorzej , ale i tak polubiłam Marissę Blumenthal , filigranową kobietę - demolkę :) . Początkującego epidemiologa rzuconego na głębokie wody i doskonale sobie z tym radzącego . Marissa , samotna niczym Zorro , lecz równie jak on odważna i bohaterska , stawia czoła i nie odpuści pola , pewnej organizacji lekarzy która wykorzystała ów wirus dla własnej korzyści . Tutaj właśnie dotykamy pewnego mało prawdopodobieństwa . Bo pani doktor , maleńka i drobna , bez żadnych umiejętności sztuk walki , czy chociażby wysportowana , radzi sobie doskonale ze zbirami dwa razy większymi od niej samej i to równie fizycznie jak i umysłowo . Ale wytłumaczyłam ...