Co wspólnego z kalendarzem adwentowym ma książka dla dzieci? Jak głosi napis na okładce, zawiera ona 24 opowiadania. Choć moim zdaniem, jest ona raczej podzielona na 24 rozdziały, a akcja każdego z nich rozgrywa się w kolejnym dniu grudnia i jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniego.
W wiosce Mikołaja trwają przygotowania do świąt. Elfy podzielone na grupy zajmujące się konkretnymi zadaniami są w gotowości, gdy nagle okazuje się, że jedna z nich zaczyna wprowadzać innowacje, które zamiast ułatwiać pracę wprowadzają w niej chaos. I jak tu w spokoju sprawdzać listy od dzieci, oceniać, które z nich były grzeczne i produkować właściwe zabawki, gdy krasnoludki i trolle ciągle się kłócą i wywołują nie mały zamęt? W dodatku renifer Rudolf jest chory. Mikołaj coraz bardziej obawia się, że traci nad wszystkim kontrolę i nie ma pojęcia co dać w prezencie swojej żonie.
Elf Wiercipiętek zupełnie nie czuje świątecznego nastroju. Sprawy nie ułatwia fakt, że zgubił swój szaliczek zapewniający niewidzialność a jego podejście do powierzonych zadań mocno odbiega od ogólnie przyjętego postępowania. Ale czy jego nieszablonowe myślenie pomoże uratować święta?
Autorka pokazuje nam, że czasem należy odejść od swoich przyzwyczajeń i spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy. Bo choć większości z nas ten radosny czas kojarzy się głównie z zakupowym szaleństwem i masą upominków pod choinką, to jednak nie to jest w nim najw...