„Rzeczywistość często bywa dziwaczniejsza niż wyobraźnia”.
Julia Łapińska zachwyciła mnie po raz drugi. Nie bez przyjemności powróciłam na polskie wrzosowiska w Bornem Sulinowie, które tym razem pokryte grubą warstwą śniegu skrywają kolejną tajemnicę. Kuba Krall, neurotyczny, zmagający się z PTSD fotoreporter wojenny i dociekliwa podkomisarz Inga Rojczyk próbują wyjaśnić zagadkową serię strzałów, które zamiast fajerwerków usłyszeli w sylwestrową noc 2014/2015.
Autorka osnuła wątek wokół ośrodka dla syryjskich uchodźców i połączyła go z polskimi ideami nacjonalistycznymi. Poprzez stworzenie skrajnie prawicowej Partii Prawda i organizacji Białe Jutro pokazała stosunek do uchodźców i ich ewentualne miejsce w społeczeństwie.
W odniesieniu do „Czerwonego Jeziora” mogę stwierdzić, że autorce udało się utrzymać wykreowane tam sylwetki bohaterów, którzy w tym tomie zachowują swoje cechy osobowościowe. Inga wciąż bywa irytująca, a Kuba nadwrażliwy. W „Dzikich psach” pojawiają się też nowe postaci - znajomi Kralla z czasów afgańskich, oraz jego była dziewczyna, dziennikarka Mira. Istota ze wszech miar denerwująca, małostkowa, po trupach dążąca do wyznaczonego sobie celu. W fabułę główną wplecione są flashbacki z afgańskich czasów Kralla, które podkręcają przesiąkniętą dramatem atmosferę powieści.
„Każdy człowiek to paradoks”.
Jestem zachwycona świetnym p...