Dzielnica występku

Dziwna książka.Jakby nie napisana przez Llosę.
Nie wiem czy to wina tłumacza czy kryzysu twórczego autora ale całość jest dość przeciętna. W dodatku ktoś ma problem z określeniem dokładnego czasu.

"Kiedy Kurdupelka wróciła do biura,zrobiło się już wpół do trzeciej.Nikt nic nie ustalił.(...)Postanowili w końcu rozejść się do domów i spotkać ponownie o czwartej,a nuż pojawią się jakieś wieści o szefie."

"Kurdupelka zdążyła zrobić zaledwie kilka kroków w stronę przystanku,gdy poczuła,że ktoś chwyta ją za ramię.(...)A teraz puszczaj mnie.Jestem zmęczona i chcę iść do domu.(...)Dziś po południu muszę mieć jasną głowę,na wszelki wypadek."

Dziwna ta Lima.U nas w kraju wpół do trzeciej to popołudnie a tam najwyraźniej nie.

"Kiedy godzinę później dotarła do swojego domu w Cinco Esquinas,zamiast zrobić sobie coś do jedzenia,położyła się"


Po co w ogóle traciła godzinę na dotarcie do domu skoro o szesnastej mieli się spotkać ponownie w redakcji?!A do redakcji jak już zaznaczono wcześniej,dotarła o wpół do trzeciej.

"Gdy obudziła się i spojrzała na zegarek,była czwarta.Przespała prawie godzinę"

Najwyraźniej w kraju ojczystym Llosy szesnasta to nie jest czwarta po południu.A pół godziny to to samo co godzina.
Cóż,czasami jak się zaczytam też nie wiem na jakim świecie żyję ale przynajmniej wtedy książek nie piszę.

Cała resztę fabuły można streścić w kilku zdaniach.Nic nowego ani ciekawego się nie dowiedzia...