Latynoamerykańskich pisarzy póki co znam tylko dwóch (Daniel Chavarria i właśnie M.V.Llosa) i to też niewiele ich dorobku przeczytałem. Ale! Bez wątpienia takie elementy jak wyrazisty temperament właściwy ludności zamieszkującej kraje pochodzenia tych pisarzy, styl i sposób życia właściwy ich młodości, mieszanka kotłującej się na kartach historii partyzantki, zamordyzmu ustrojów i tamtejszych gorących głów z szacunkiem do świata łączonego ze spokojem i radością z życia mają wpływ i na sposób pisania przez tych panów i znajdują ujście w ich twórczości.
Zarówno znany przeze mnie wcześniej Daniel Chavarria z kapitalną powieścią „Adios muchachos” jak i nieco szerzej przeze mnie poznany Mario Vargas Llosa po mistrzowsku konstruują poszczególne historie, które będąc obyczajowymi bardzo szybko zamieniają się w zręcznie napisany rollercoaster kryminalno-sensacyjno-obyczajowo-erotyczny. I choć intrygi nie powstydziłby się żaden pisarz stricte kryminalny, również żaden z nich nie będzie w stanie opowiedzieć swojej historii z subtelną ironią i szelmowskim uśmiechem zarażającym czytelnika równie mocno jak klimat książki w całokształcie (ciężki od gorąca i natłoku zdarzeń, w stolicy Peru -Limie).
Do tego oczywiście szczypta erotyki, ale jakiej! Nie namolnie irytującej, usilnie starającej się zwrócić czytelnikowi uwagę „Patrz! Seks w książce!”. Li tylko jeszcze bardziej ożywiającej bohaterów powieści, nadającej im charakteru, frywolności, barwy, nieco naiwnej ale całkiem przyjemnej pogoni za rozkoszą. Czytasz i mówisz (niczym sam bohater serialu Lucyfer, z charakterystycznym uśmiechem) „Wow, Imponująco!”
I czuła, że pulsują w czasie bez czasu, tak bezkresnym, tak intensywnym.
Ale nie o to w tej książce, o nie! Dwa małżeństwa, czyli dwie przyjaciółki, dwóch przyjaciół. Wyższe sfery, On – bogaty właściciel kopalni, ona – pani żona. Druga para, ofkors w wielkiej przyjaźni z pierwszą, również wysoko postawiona statusem: prawnik i jego żoneczka. Wszyscy (mniej więcej) młodzi, piękni. Fabularnie po krótce: skandale, wyższe sfery, służący, prawnicy, paparazzi i szmatławe gazety żerujące na ludzkim nieszczęściu. Do tego ludzie zniszczeni przez te brukowce, politycy, służby i karuzela wpływów i afer. To wszystko opowiedziane przez pisarza, którego język i zdolność narracji, wspaniałego opowiadania - jest po prostu darem. Llosa to nie wprawny rzemieślnik, a prawdziwy artysta słowa. W swojej powieści idealnie połączył dwa jakże pociągające zjawiska zawsze pozostające na granicy moralności: politykę i romans. Niesamowite połączenie. Kombinacje władzy, babranie się błotem aby zamknąć usta przeciwnikom. W tym wszystkim wspomniane wcześniej dwa małżeństwa i… ah! Niech to będzie małe zaskoczenie, choć Autor wjeżdża z nim już od pierwszych stron, pierwszego rozdziału.
Krótka, lekka, bez przesadnego moralizowania. Powiedziałbym – relaksacyjna lektura. A że uznawana za literaturę piękną? Proszę bardzo!
19.08.2020 r.
*taka książka ucząc bawi, bawiąc uczy. Człowiek rozszerza horyzonty… językowe. Tego określenia nie znałem.