Uważałem, że mam wyjątkowe szczęście. Miałem dobrą, choć chorą matkę i niezwykłego ojca, który - ewentualnie - mógłby mieć dla mnie więcej czasu. Naprawdę nie było powodu się skarżyć. Poza tym miałem Ich, a temu kto ich nie miał, trudno wyrazić, czym byli : wiarą, nadzieją, miłością. Na pamięć znałem wszystkie ich piosenki, wkuwałem bez przerwy angielski, żeby zrozumieć ich teksty, pokój miałem oklejony ich zdjęciami, włosy nosiłem a la John, sweter który mi mama zrobiła według jednego zdjcia, był identyczny, jak sweter Paula. Ale najbardziej uwielbiałem Ringa, kochanego, wesołego Ringa.