Powieść Rodolf Rabanala, utalentowanego argentyńskiego pisarza młodszego pokolenia, to na pierwszy rzut oka "wspomnienia nieciekawego i dość rozpaskudzonego młodzieńca w wieku nieokreślonym". Pablo stacza się w irytujący i niezrozumiały sposób: przestaje pracować, żyje w kompletnej bezczynności i odosobnieniu, utrzymywany przez dwie kobiety, jest przy tym zgorzkniały i cyniczny. Jak wytłumaczyć sobie tę degrengoladę? Jedno zdanie, rzucone mimochodem w rozmowie, zdaje się być kluczem do tej zagadki: "To strach. Nie można żyć w świadomości totalnej przegranej". Domyślamy się, że Pablo zmarnował szanse dane mu przez życie; lecz nie tłumaczy to wszystkiego. Dokoła dzieją się rzeczy straszne. Nad miastem, w którym toczy się akcja powieści (przypuszczalnie Buenos Aires lat siedemdziesiątych), ciąży atmosfera terroru. Ludzie znikają bez śladu, nocą rewidowane są domy, w dzień na ulicach rozlegają się strzały, padają zabici. Ponura kafkowska rzeczywistość nie oszczędza nawet "osobnego", żyjącego roślinnym życiem Pabla. W tym surrealistycznym świecie dzieje realnych ludzi, oszczędnie i po mistrzowsku szkicowane przez autora, stają się jakby odrealnione.