Narrator opowiadania – Stanisław G. – postanawia w sposób naukowy dowieść istnienia wampirów. Czy mu się to udaje?
Niezwykły, zaskakujący tekst, który wymyka się jakimkolwiek klasyfikacjom czy opisom. Można go próbować określić przez takie słowa kluczowe jak: horror, wampir, groteska, kpina, nihilizm, samotność, legenda miejska, śmierć, bunt, seks, ojciec, matka, egzystencjalizm, mała stabilizacja, podwójny cudzysłów, oksymoron, wulgaryzmy, szarganie świętości. Autor prowadzi swoistą grę z czytelnikiem – manipuluje nim. Tekst jest swego rodzaju łamigłówką, labiryntem. Mimo tego dobrze się go czyta – wciąga od pierwszej strony, gdyż sztukę przykuwania uwagi czytelnika doprowadził Iredyński do perfekcji. Klimaty obecne w „Człowieku epoki” nieodparcie kojarzą się z prozą Bruno Schulza, Witolda Gombrowicza i Tadeusza Konwickiego („Nic albo nic”) – by wspomnieć tylko polskich autorów.
W „Człowieku epoki” nie tylko treść jest oryginalna, odkrywcza, niebanalna. Taki jest również styl tej powieści, który, jak zauważa Zdzisław Marcinów, cechuje „barwne przemieszanie języków: od mowy technokratów czy zawodowego żargonu dentystów, grypsery, poprzez wulgaryzmy rodem z żargonu przedmieścia, parodię języka propagandy, filozofii czy strukturalistycznej antropologii, do aluzji i parodii form języka utworów literackich”. Jak podaje ten autor recenzje „Człowieka epoki” opublikowało blisko czterdziestu recenzentów! [Zdzisław Marcinów,„W pułapce Oksymoronu. Od małej stabilizacji do narodzin wampira (o Człowieku epoki Ireneusza Iredyńskiego)”, Anthropos?, 14-15/2010]