„Czarne Miasto” to debiut literacki Marty Knopik. Na pierwszy rzut oka książka wyróżnia się piękną, minimalistyczną okładką i wydaniem w twardej oprawie. Środek jednak jest równie wart uwagi. To opowieść z pogranicza literatury pięknej, baśni i fantastyki. Tu świat realny przeplata się z tym magicznym, tym symbolicznym, pełnym warstw i ukrytych znaczeń. Mam wrażenie, że po pierwszej lekturze nie odkryłam nawet połowy tego, co ta książka sobą niesie. Pozornie jest to zbiór opowieści z różnych okresów funkcjonowania Czarnego Miasta. Są tu opowieści ‘dawno, dawno temu’, są tak jakby bajki i te bardziej współczesne, pasujące do aktualnych czasów historie. Im więcej o książce myślę tym więcej znaczeń i tematów, które porusza, do mnie przychodzi. Dużo znajdziemy tu o naszym aktualnym życiu, o pogoni za karierą, za ładnym życiem. Te jednak niezmiennie wiąże się z problemami, różnicami w społeczeństwie, podziale klasowym i chorobami cywilizacyjnymi jak np. depresja. Wiele jest o życiu dawnym, o tym, co wtedy było ważne. To kontrast pomiędzy Czarnym Miastem a Miastem Białym. W historiach znajdziemy też sporo ciekawych myśli o emocjach trudnych, takich jak samotność, tęsknota, żałoba. Mam też wrażenie, że ten tytuł to dopiero początek historii, a i zapowiedź na okładce, mówiąca że jest to pierwszy tom opowieści o Czarnym Mieście, mnie w tym odczuciu utwierdza. Na pewno jest to lektura dla tych, którzy lubią powieści nieoczywiste, niosące wiele znaczeń, warte uwagi i zastanowienia....