„Coś dziwnego dzieje się z czasem". "Czas podzielony na lekkostrawne kawałki: śniadanie, kawa, praca, obiad, drzemka, wieczór. W czwartek film, w piątek gra planszowa itd."
"Pani K", zamieszała w mojej głowie jak ongiś moja babcia kopyścią w garnku ze staropolskim bigosem. Wspomnienie babci nie nasunęło mi się bezpodstawnie, ponieważ Kalina, czyli Pani K, również w swoich rozmyślaniach sporo miejsca poświęca właśnie babci, u której kiedyś, jak była dzieckiem, mieszkała, a potem jeździła na wakacje.
Pani K ogólnie, dużo rozmyśla, bo cóż innego można robić, kiedy nie wolno wychodzić z domu, mówi tak, a właściwie myśli:
"Zaczynam snuć rozmaite hipotezy dotyczące naszej rzeczywistości. Dochodzę na przykład do wniosku, że to wszystko, co przydarzyło nam się w ostatnim okresie i to czego nadal doświadczamy, jest eksperymentem [...] żeby sprawdzić, ile wytrwamy, ile zdołamy wytrzymać, jak poradzimy sobie z kolejnymi ograniczeniami, jak będziemy znosić zamknięcie na niewielkiej przestrzeni, izolację, niepewność, niewiedzę itd."
Nie trzeba być omnibusem, aby się domyślić, co ten opis przypomina. Pani K patrzy, obserwuje i analizuje dogłębnie to, co widzi. A widzi coraz dziwniejsze rzeczy... Ja w pewnym momencie przestałam się zastanawiać, co jest rzeczywistością, co snem, a co zwidem. Po prostu dałam się ponieść tym onirycznym rojeniom i przyznaję, że całkiem było mi z tym dobrze.
Jednak już całkiem prawdziwie i realnie książka nakłani...