W dniu swoich sześćdziesiątych urodzin moja ciotka Poldi wyprowadziła się na Sycylię, żeby w wytworny sposób zapić się na śmierć, spoglądając na morze. Tego w każdym razie wszyscy się obawialiśmy, ale ciotce ciągle coś stawało na przeszkodzie. Sycylia jest skomplikowana, tutaj nawet umrzeć nie da się ot tak, po prostu, zawsze coś wchodzi człowiekowi w paradę. A potem wydarzenia zaczęły następować po sobie lawinowo: ktoś zostaje zamordowany, nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Więc jasna sprawa, ciotka Poldi, uparta i bardzo bawarska, musiała wziąć sprawy w swoje ręce. I od tego zaczęły się problemy. Sympatyczne, lekko skonsternowane spojrzenie na Sycylię, jej piękno, stereotypy oraz absurdy – i detektyw w spódnicy – nie sposób jej nie pokochać!