Žìtkova - wieś w Białych Karpatach, odcięta od świata, pełna biedy i próbujących przetrwać jeszcze jeden dzień ludzi, niezwykła przez zamieszkujące ją kobiety – boginie. Znają się na ziołach, potrafią nastawić złamaną kość, ale też przegnać burzę, usunąć ciążę lub spowodować zgon. Żadna z tych unikalnych umiejętności, przekazywanych po kądzieli, nie ustrzegła ich przed strasznym końcem. Ich historię bada etnografka Dora Idesova, ukrywając przed promotorami, że dzieje bogiń z Žìtkovej bardzo blisko wiążą się z losami jej rodziny. Im więcej odkrywa, tym bardziej uświadamia sobie, jak niewiele wiedziała o swoich najbliższych i jak stare klątwy mogą wpływać na jej życie.
Książka pełna mroku, ale takiego jaki lubię najbardziej, płynącego z zalesionych gór, zagubionych wśród nich osad i mieszkających tam ludzi, którzy znając się od podszewki, potrafią wiele ukryć, zwłaszcza przed obcymi. Autorka bardzo umiejętnie wiąże dzisiejsze czasy z przeszłością czerpiąc z istniejących dokumentów, ale tworząc na potrzeby książki ich fikcyjne odpowiedniki. No i ten świat karpackiej wsi, tak naprawdę rządzonej przez kobiety, które tutaj mają moc. Pojawienie się mężczyzn z ambicjami, żądaniami i brakiem poszanowania zawsze kończyło się dla bogiń cierpieniem. Początek może się nieco dłużyć, ale ze strony na stronę historia wciąga coraz bardziej – ostatnie 200 stron czytałam jednym ciągiem, bo po prostu nie mogłam się oderwać. A zakończenie... nie tego oczekiwałam, ale to po prostu nie mog...