"Bogowanie jest stare jak świat, a boginie i andzjele były tu od zawsze''
Czarownice, zaklinaczki, szeptuchy, szamanki, wiedźmy, wieszczki, można by tak jeszcze długo wymieniać nazwy, jakimi określano te dziwne kobiety. Kobiety nieuczone, ale nie głupie. Kobiety, które często nie potrafiły czytać i pisać, za to doskonale znały się na ziołach i zamawianiu uroków. W końcu kobiety prześladowane niemal od zarania dziejów, aż do dzisiaj pewnie, gdyby się jeszcze któraś z nich ujawniła.
Oczywiście nie mówię tu o tych wszystkich śmiesznych telewizyjnych wróżkach i wróżach (żeby nie było, że pomijam tutaj płeć brzydszą), którzy za ciężką kasę ''przepowiadają przyszłość''. Ale cóż, jakie czasy takie wróże :). Ja mówię o kobietach które miały prawdziwą moc. Moc płynącą z wiedzy, o której inni nie mieli bladego pojęcia, a za którą wiele z tych kobiet zapłaciło życiem.
Książka ''Boginie z Žítkovej'' opowiada właśnie o takich kobietach, mieszkających na pograniczu Moraw i Słowacji i tam zwanych Boginiami. Całą historię poznajemy z perspektywy Dory Idesovej pani magister pracującej w Instytucie Etnografii i Folklorystyki w Brnie. Jak więc widzimy, Dora jest prawdziwą specjalistką od Bogiń, jednak łączy ją z nimi jeszcze jeden ''drobny'' szczegół, mianowicie Dora Idesová jest ostatnią z rodu rzeczonych Bogiń. Pozycja to bardzo ciekawa, okraszona nawet kilkoma autentycznymi zdjęciami i dokumentami stworzonymi przez autorkę na podstawie tych prawdziwych. To naprawdę robi duże wrażenie. Raporty, zwłaszcza te z inwigilacji i donosów wszelkiej maści szpiegów i sługusów, tak kościelnych jak i ichnej , znaczy czeskiej, SB - ecji.
Bo trzeba wam wiedzieć, że Bogiń, nie kochał, ani kościół, ani powojenna komunistyczna władza. Ale nie tylko o prześladowaniach jest ta książka, jest w niej też trochę wiedzy z działalności, nazwijmy to ''prozdrowotnej'' tych kobiet. Na przykład można się dowiedzieć jak przyrządzić miksturę by ''męża żądzę rozniecić'', czy tego, że ''wiadomo, kto ma sznur wisielca, na tego nie ma mocnych, każdą sprawę wygra'' (str.248).
Zaciekawił mnie też dość szczegółowy opis pogrzebu z tamtych stron, umiejscowionych wysoko na zboczach Białych Karpat. Z racji sporej rozpiętości czasowej zawartej w książce, mamy niezłą różnorodność. Zabobony i współczesna medycyna, zioła i elektrowstrząsy. Czarownice płonące na stosach i ginące pod katowskimi toporami i SB - eckie ''psychuszki''. Dużo tego, ale bardzo ciekawie, a samego krwawego początku nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock. Polecam lekturę tej książki, chociaż mnie ona zasmuciła.