Powiem wam, że to bardzo dobrze napisany kryminał. Naprawdę niektórzy nasi polscy pisarze spokojnie dorównują tym zagranicznym, a często gęsto nawet ich swoim talentem pisarskim przewyższają. To już moja trzecia książka tego autora i wciąż jestem pod sporym wrażeniem.
Wprawdzie widać (i to nie tylko ja zauważyłam) jak pan Arnold dwoi się i troi i wymyśla coraz to inne zamienniki, by nie używać powtórzeń, jest to zauważalne, ale nie przeszkadza aż tak bardzo. W przeciwieństwie to pewnej innej autorki która z powtórzeń zrobiła swoją wizytówkę, ten pisarz umiejętnie lawiruje między słowami, aby tego uniknąć.
Pewnie to mu wbijali w szkole do głowy. Sama pamiętam, jak nas tego uczyli, że powtórzenia to samo zło i trzeba za wszelką cenę szukać wyrazów zastępczych.
Ale zostawmy już w spokoju ten aspekt omawianej powieści. Ma ona wszystko, co dobry kryminał mieć powinien. Sporo trupów, pozbawianych życia w sposób, że tak rzeknę dość "amerykański". Kilka bardzo dobrze poprowadzonych i zazębiających się ze sobą wątków, nietuzinkowe postacie i ciekawie zaskakujące zakończenie.
Ustrzegł się też autor lejących się hektolitrami krwi, oraz wylewających się z brzucha flaków, czy szczegółowo opisanych rozbryzgów mózgu na ścianach. Moje wrażenia z lektury tej książki jak i poprzednich dwóch tego autora, są jak najbardziej pozytywne, a co za tym idzie, będę z chęcią monitorować dalszą jego twórczość jak i z równą chęcią przeczytam, to co już napisał, a c...