Efektor

Powieść mi się podobała... Do czasu, a właściwie do finału. Ten spowodował, że dotychczasowa historia zmieniła się w science-fiction. Zbyt to naciągane... Tak bardzo, że straciło realizm.

Ta książka winna nosić tytuł "Wielka mistyfikacja" 😉. Lubię czytać książki tego najbardziej chyba znanego w naszym kraju, farmaceuty. Intryga kryminalna jest zawsze dobrze przemyślana i porządnie zakręcona, dialogi poprawne bez wydumania i nadęcia. Postacie noszą wszelkie znamiona realności. Nic się nie dłuży, nie przeciąga w nieskończoność, nie pozostaje wyraźnie i wkurzająco niedokończone, wymuszając zakup kolejnego tomu.

Nawet te oklepane amerykańskie imiona i nazwiska przestały mi już przeszkadzać. Reasumując, pana Płaczka, czyta mi się zdecydowanie dobrze i nie inaczej było i tym razem. Jednak tym razem najbardziej zadziwiło, zaskoczyło i na koniec rozbawiło mnie zakończenie tego, było nie było pełnokrwistego kryminału. Roześmiałam się w głos, co bardzo rzadko mi się zdarza, zwłaszcza przy kryminałach (nie komediach kryminalnych).

"Efektor" to czwarty, ostatni tom cyklu z Detektywem Davidem Rossem. Chociaż ja mam nadzieję, że ów krnąbrny śledczy jeszcze powróci w jakiejś inne książce tego autora, może pod inną postacią, może pod innym nazwiskiem... jakoś polubiłam tego typka, który był w stanie poświęcić swoje życie, by dowiedzieć się, co się stało z jego byłym przełożonym. Z chęcią też zobaczyłabym minę detektywa Rossa kiedy w końcu dowie się tego co ja już wiem, a on jeszcze nie 😉. Cały cykl z tym narwanym policjantem, był świetny, ale zakończeniem cyklu przeskoczył pan Arnold sam siebie.😉

Detektyw z wydziału zabójstw David Ross nie należy do osób, które łatwo wyprowadzić z równowagi, jednak tym razem nie zdążył pohamować emocji i rzucił się na podejrzanego w trakcie przesłuchania. Zostaje zawieszony i wysłany na badania psychologiczne.
Zamiast skorzystać ze skierowania, wyrusza do Michigan po otrzymaniu tajemniczej wiadomości od przyjaciela. Na miejscu dowiaduje się, że Adams zniknął, a wcześniej pracował nad sprawą zaginięcia rodzeństwa. Chcąc dowiedzieć się co dokładnie się wydarzyło, Ross musi odkryć co łączy zaginionych że sprawą tajemniczej śmierci noworodków sprzed dekady.

Napewno znacie to zdanie, które nie jednokrotnie pojawia się w myślach podczas czytania, że jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać. No, ale jak można zasnąć, gdy autor pod koniec każdego rozdziału funduje nam tyle emocji, że ciśnienie rośnie, a dodatkowo każdy z nich jest kusząco krótki.

Książka rozpoczyna się mocnym akcentem od razu przykuwając moją uwagę. Dobrze przemyślana intryga, zawrotne tempo, brawurowa akcja, nie ma czasu na nudę.
Gdy myślisz, że już rozwikłałeś zagadkę, z każdą kolejną stroną autor udowadnia Ci jak bardzo się mylisz.

Świetna kreacja detektywa Rossa wyrazisty, nieustępliwy z ogromną zawziętością stara się odnaleźć przyjaciela nie zważając na przeszkody. Nie ma problemu z łamaniem prawa i ubarwieniem rzeczywistości, by uzyskać cel. W życiu kieruje się zasadami, a cięty język często wprawia go w kłopoty.

Zakończe...