Po nitce do kłębka, lecz co w sytuacji gdy nitek jest kilka? W dodatku trudno za nimi podążać, ponieważ każda jest niezwykle splątana i gdy przyjrzeć im się z bliska okazują się prowadzić w zupełnie innym kierunku niż początkowo wydawało się. Prawdziwy labirynt, z którego nie widać wyjścia, co więcej każdy kolejny zakręt odsłania kolejne niewiadome ścieżki, kuszące by nimi podążyć, ale jednocześnie grożące całkowitym zatraceniem.
Śmierć dla policjanta to jednocześnie koniec i początek. Koniec życia człowieka i początek śledztwa, czasem krótkiego, a czasem długiego i obfitującego w wiele zagadek. James Adams nigdy nie traktuje dochodzenia rutynowo, zanim wyrobi sobie własne zdanie dokładnie sprawdza każdy szczegół. Nie inaczej jest w przypadku Dony Jonson, może dla kogoś innego byłoby od razu wszystko wiadome, lecz nie dla tego detektywa. Pewien detal przykuwa jego uwagę, potem następny i jeszcze jeden szczegół, w sumie karzą one się zastanowić co właściwie wydarzyło się nim znaleziono martwą kobietę. Zbrodnia czy samobójstwo? Jeżeli to pierwsze to kto jest mordercą? A jeśli sama odebrała sobie życie co było powodem tej decyzji? Znalezione zdjęcie w mieszkaniu Dony być może jest wskazówką, chociaż niekoniecznie. Fotografia sprzed dwudziestu lat wiedzie Adamsa prosto w przeszłość kobiety. Jedno dochodzenie jeszcze nie ma konkretnych wyników, a kolejne musi zostać rozpoczęte. Tym razem wydaje się wszystko jasne, ale czy faktycznie nie ma żadnych wątpliwości co do motywu? Doświadczony policjant nie od razu przechodzi do podsumowań, wpierw sprawdza prawdopodobne scenariusze dopasowując je do znalezionych dowodów. Czasem trzeba również brać pod uwagę poszlaki, nawet gdy innym to nie na rękę. James Adams chadza własnymi ścieżkami, które jak do tej pory zawsze wiodły go ku rozwiązaniu zagadek kryminalnych jakimi się zajmował. Czy i teraz będzie tak samo? Jego partner również nie narzeka na brak zajęć, oprócz wspólnego dochodzenia jest zaangażowany także w inne. Tym razem detektyw Ross ma szansę wyjść z cienia swego starszego kolegi, sprawa jaką się zajmuje tylko początkowo wydaje się błaha i prosta, ma jednak ona drugie dno, niezwykle dramatyczne i okrutne.
Detektywi Adams i Ross mają ręce pełne roboty, prowadząc kilka śledztw jednocześnie, szukając śladów i motywów, łatwo mogą nie zauważyć wzajemnych powiązań ukrytych głęboko i z dużym znawstwem. Wszystko zaczęło się od śmierci Dony Jonson, chociaż czy na pewno? Może odpowiedź kryje się w starej fotografii? Początku czasem warto poszukać w przeszłości, tak samo jak prawdy. To co mam miejsce w teraźniejszości bywa ceną sprawiedliwości, nie zawsze wynagradzającej cierpienie i karzącej winnych ...
Śledztwo to skomplikowana układanka, czasem trudno znaleźć ten jeden, ostatni element, dzięki któremu obraz staje się czytelny. "33 dni prawdy" to kilka kryminalnych łamigłówek z pozoru połączonych jedynie osobami detektywów, ale czy faktycznie tak jest? Wątki wydają się odrębne, lecz gdzieś pomiędzy nimi przeplata się pewien wspólny motyw - jaki? To jedno z wielu pytań jakie autor zadaje czytelnikom. W książce Thomasa Arnolda jest wiele znaków zapytania, odpowiedź na nie kryje się w detalach, to z nich tworzy się niezwykła panorama zbrodni, kary, bólu i zemsty. Dramat jednego człowieka staje się punktem wyjścia dla łańcucha zdarzeń, którego poszczególne ogniwa są jednocześnie odwetem i wymierzeniem kary każdemu kto sprzeniewierzył się zasadom. Prawda nie zawsze daje wyzwolenie i przynosi ulgę, często bywa jedynie gorzką i marną namiastką pocieszenia za doznane krzywdy. "33 dni prawdy" Thomasa Arnolda to kryminał w jakim czytający mogą prowadzić własne dochodzenie porównując swoje przypuszczenia z efektami pracy głównych bohaterów, czy będą one zbieżne? To zależy od zmysłu obserwacji, intuicji oraz kogoś, kto podsuwa tropy, będące być może pomocne w odkryciu faktycznego przebieg wydarzeń, lecz czy można zaufać anonimowemu "pomocnikowi"? Odpowiedź na to pytanie na pewno padnie, chociaż niewykluczone, iż będzie całkowicie inna niż ktokolwiek przypuszczał.