Cytaty Agnieszka Olejnik

Dodaj cytat
Ważni są ludzie. Jeśli masz u boku kogoś, na kim ci zależy i komu zależy na tobie, to święta będą udane, wszystko jedno , czy na plaży, czy na nartach, czy w cholernym pałacyku
Czy to nie cudowne, że każdy z nas znalazł spełnienie w czymś innym i nikt nikogo nie usiłuje przekonać, że jego wersja szczęścia jest lepsza?
pokusy miewa każdy, cała sztuka polega na tym, żeby się im oprzeć. Nawet kiedy żal dupę ściska.
Życie jest rzeką, płynie tylko w jedną stronę i nawet, jeśli zdarzają się meandry, te ostre zakręty, kiedy przez chwilę wydaje nam się, że jesteśmy bardzo blisko czegoś, co już było - to przecież taki meander nigdy nie stanie się kołem. Nie wejdziemy drugi raz do tej samej wody.
nikt, kto potrafi odczuwać cierpienie - ani zwierzę, ani człowiek - nie zasługuje na to, by potraktować go jako rzecz.
Jeśli chcemy, żeby na świecie coś się zmieniło na lepsze, to nie możemy tylko o tym ćwierkać. Od samego ćwierkania nikt jeszcze nie poczuł się szczęśliwszy.
Mela trzepotała skrzydełkami i śmiała się cicho, tak jak umieją się śmiać tylko ptaki.
Lato trwało, dojrzewały owoce: najpierw truskawki, a potem czerwone porzeczki. Mela - która tak naprawdę jeszcze wcale nie miała imienia, była po prostu sikorką - dorastała i robiła się okrąglutka.
My oboje z tatusiem zajmujemy się karmieniem piskląt, naprawą gniazda i zdobywaniem pożywienia. Ludzie muszą przede wszystkim chodzić do pracy.
Próbowała zrozumieć, dlaczego jest tak, że dzieci są różne. Jedne większe, drugie mniejsze, jedne z włosami jak spłowiała trawa, drugie z brązowymi niczym kapelusze grzybów.
Mela bardzo lubiła pytać: "dlaczego?". Problem w tym, że mama nie zawsze miała czas, by odpowiadać.
Oczywiście, jak wszystkie zwierzęta, sikorki porozumiewają się miedzy sobą. Ludzie nie znają jednak ich języka. Na szczęście! Bo gdyby potrafili się nim posługiwać, ciągle wtykaliby nosy w nie swoje sprawy.
Mela tak naprawdę miała na imię Melania. Albo jeszcze inaczej: na początku Mela wcale nie miała imienia. A to z tej przyczyny, że w świecie sikorek nie ma imion.
Każdy poranek to cud nowego początku. Tyle się może zdarzyć, tyle można komuś dać i tak wiele otrzymać
Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości
kiedy człowiek ma kłopoty, natychmiast lgnie do każdego, kto okaże mu współczucie. Zapewne jest to nic innego jak mieszanka wdzięczności z pragnieniem, aby ktoś się nami zaopiekował. Łatwo wtedy pomylić to z prawdziwą bliskością
Warte uwagi są tylko te rzeczy, które istnieją tu i teraz. Nawet nie te, które będą, bo są jeszcze płynne, może wcale się nie wydarzą. Przyszłość to niewiadoma, a przeszłość już nie żyje.
Dom jest tam, gdzie czujemy się szczęśliwi.
Dziś jest się ładnym, jutro los cię może oszpecić, ale to nie z czyjąś twarzą żyjemy, tylko z człowiekiem, z jego wnętrzem, umysłowością, z tym, jak ten ktoś traktuje ludzi…
Człowiek musi gdzieś przynależeć, musi być czyjś.
Po to właśnie jest miłość (...) Żeby to, co bez niej może wydać się wulgarne, stało się intymne.
Pierwszą połowę życia psują człowiekowi rodzice, a drugą dzieci - pomyślał nie do końca serio (...).
...czy mogę z tak głupich powodów zrezygnować z pięknego uczucia, które właśnie zaczynało się wykluwać w moim samotnym sercu? Nawet gdyby miało być nieodwzajemnione, gdyby miało przynieść mi jedynie tęsknotę i ból, to czyż miłość nie jest jedyną rzeczą, która naprawdę nadaje sens naszemu życiu?
A gdybym tak spróbowała codziennie mówić ludziom miłe rzeczy? Czy to by coś zmieniło? Może niekoniecznie dla mnie, ale dla nich - może dzięki temu ktoś miałby lepszy dzień, czyjeś problemy wydałyby się błahe, ktoś by się uśmiechnął...
Je­ste­śmy ro­dzi­ną, co praw­da po­ka­le­czo­ną, po­szar­pa­ną na ka­wał­ki, ale ro­dzi­ną. Tak jak pan wcze­śniej po­wie­dział, za­le­ży nam na sobie. Ina­czej by nas tu nie było. - W takim razie prze­stań­cie pie­lę­gno­wać tę złość, bo wtedy ona ro­śnie. [....]Spró­buj­cie się cie­szyć, że w ogóle macie ro­dzi­nę. Za­miast się prze­pra­szać, za­cznij­cie sobie dzię­ko­wać, już to su­ge­ro­wa­łem. Po­wiedz­cie sobie miłe rze­czy, za­miast mówić przy­kre.
Otóż mocno wierzę w to, że nieprzepracowane przeżycia, wszelkie krzywdy, każda pretensja, każdy żal... Że to nas zabija. Odbiera nie tylko spokój, ale też tak dosłownie, fizycznie czyni nas chorymi.
Ktoś kiedyś powiedział, że osoba tonąca, jeśli nie może chwycić wyciągniętej ręki ratunkowej, ma tylko jedno wyjście : odbić się od dna. Dopóki do tego dna nie dotrze, będzie jedynie bezradnie trzepać rękami, aż w końcu straci siły.
Przyjaźń musi być bezinteresowna
I to było właśnie cudowne. Że niczego nie można być pewnym. Że za rogiem może na nas czekać coś, na co nie liczymy, czego się nie spodziewamy i w co nie wierzymy.
Więc jak to jest?-rozmyślałam. Istnieje jakiś rodzaj chemii, którą się od razu wyczuwa i której nie sposób zignorować? Czy racje mają ci nieliczni, co wierzą w dwie połówki pomarańczy? Może na całym świecie jest tylko jeden taki mężczyzna, który idealnie do mnie pasuje, i z nikim innym nie zaznam tego rodzaju szczęścia, nikt inny nie dopełni mnie w taki sposób ani nie da mi spełnienia?