Dziś na naszej czerwonej kanapie (czerwonego dywanu znowu ktoś zapomniał rozłożyć, ech...) gościmy znaną i lubianą "kryminalistkę" — Hannę Greń.
Witaj, Haniu, a cóż to za butlę ze sobą przytaszczyłaś? Czy to jest to co myślę? Gwiazd naszych wina?!
Hanna Greń:Poznaj mojego przyjaciela Jacka. Przykro mi Cię rozczarować, ale nawet gwiazd naszych wina nie są w stanie sprawić, bym nagle odmieniła swoje zwyczaje. Wina nie przyjmuję żadnego, i nie ma tu znaczenia, że jest to wino gwiazd. Uznaję tylko twarde alkohole, ze wskazaniem właśnie na Jacka D.
A my to akurat się skądś chyba znamy z Jackiem, coś mi się przypomina jakby przez mgłę. Nie, nie, absolutnie nie jestem rozczarowana, a gdyby ktoś z Czytelników chciał się więcej na temat owego wina gwiazd dowiedzieć to powinien sięgnąć po cykl o Dionizie. No właśnie, drugi tom cyklu, czyli "Więzy krwi" jeszcze świeżutki i pachnący, co teraz? Odpoczynek? Może coś nowego w planach?
HG:A writer's work is never done, że pozwolę sobie sparafrazować słowa piosenki Sonny'ego i Cher. Czas, jaki upłynął od napisania „Więzów Krwi” wykorzystałam na dokładne przerobienie jednego z wcześniejszych tekstów, napisanie trzeciej części cyklu o Dionizie Remańskiej i napisanie opowiadania do antologii kryminalnej. Obecnie zaczęłam pisanie czwartej części.
Nigdy nie zapomnę tej książki! Tak mi uszu natarłaś w komentarzach w serwisie że hej, ale cieszy mnie to bardzo, bo właśnie dzięki temu się poznałyśmy i gawędzimy teraz tu, na kanapie. Że nie wspomnę o miłym towarzystwie Jacka D. Wróćmy jednak do komentarzy. Jak sobie radzisz z krytyką? Czytasz recenzje?
HG: Czytam recenzje zaraz po premierze, gdyż jestem ciekawa, jak książka została przyjęta. Mam też nadzieję, że znajdę w nich jakąś wskazówkę, dzięki której następne książki mogłyby być lepsze. Co do niezadowolonych czytelników – niestety merytoryczna krytyka to rzadkość, najczęściej jest tylko stwierdzenie, że książka jest słaba, a bohaterowie infantylni. To ostatnie słowo od pewnego czasu robi prawdziwą furorę, niestety najczęściej używane jest niezgodnie ze swoim znaczeniem. Dlatego gdy je widzę, wiem, że czytanie opinii będzie stratą czasu. W ogóle staram się nie przejmować zbytnio krytyką, w myśl zasady, którą moja bohaterka przekazała pisarzowi – debiutantowi: „Pisarz nie kurwa, nie musi wszystkich zadowolić”.
Myślę, że to zdrowe podejście. Przygotowując się do tej rozmowy przeczytałam cykl o Petrze i Konradzie. Jak to z nimi jest? Mieszkają gdzieś na jakimś odludziu, w lesie praktycznie. Chociaż wszędzie mają daleko jak ta królewna z dowcipu. Co to za jakieś magiczne lasy, masz może jakieś zdjęcia tych okolic? Podejrzewam, że nie tylko ja jestem ich ciekawa.
HG: To prawda. Kazałam im zamieszkać w środku lasu, żeby móc pokazać czytelnikom, że i na takim odludziu można być szczęśliwym. Do najbliższego sklepu mają jakieś 3 kilometry. Dokładnie ile, to nie wiem, jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby to zmierzyć. Jest to typowy sklep spożywczo - przemysłowy, więc po większe zakupy czy do banku, przychodni lekarskiej lub urzędu muszą jeździć do centrum, czyli kolejne 10 kilometrów. Za to na grzyby mają blisko.O rany... Ależ tam pięknie! Tylko ci seryjni mordercy trochę okolicę psują ;)
Tak trochę z innej beczki, jak to w ogóle się stało, że piszesz kryminały? Jesteś ekonomistką z wykształcenia, co sprawiło, że zaczęłaś pisać?
HG: Pisać chciałam zawsze. To bardziej ekonomia wzięła się z przypadku. Po roku przebywania na urlopie wychowawczym czułam, że duszę się, wykonując ciągle te same obowiązki. Nadmienię, że prace domowe do dziś niewymownie mnie nużą. Potrzebowałam jakiejś odskoczni, a taką mogły być studia. Obojętne jakie. W Bielsku-Białej była filia Akademii Ekonomicznej w Katowicach, więc wybór padł na ekonomię. Zresztą pracowałam w księgowości i lubiłam tę pracę, toteż nie było to tak całkiem od czapy.Sporo zwierząt występuje w Twoich książkach, jako Małpa zwróciłam na to baczną uwagę. Koty, szczur, królik i pewnie znajdą się jakieś jeszcze. Lubisz zwierzęta?
HG: Tak, bardzo lubię zwierzęta, a te bliskie sercu Petry miały swoje pierwowzory.
Szczur Jonatan pojawił się kiedyś na schodach prowadzących do mojego biura. Był przerażony i głodny. Nakarmiłam go i tak zostaliśmy przyjaciółmi. Reagował na swoje imię i zawsze przybiegał, gdy go wołałam. Niestety ktoś go otruł.
Jednooki kocur często pojawiał się w moim ogrodzie i po pewnym czasie czuł się tam jak u siebie. Któregoś dnia zniknął, a ja postanowiłam uwiecznić go w książce.
Podobnie było z królikiem Zenobiuszem. Dzikie króliki nie występują w naszym regionie, więc bardzo się zdziwiłam, gdy któregoś dnia zauważyłam go zjadającego mój groszek. Zenobiusz do tego stopnia polubił nasz ogród, że niemal w nim zamieszkał. Sypiał pod liśćmi ogromnej funkii, w ciągu dnia wylegiwał się na wprost drzwi wejściowych, pełniąc funkcję królika stróżującego. Po dwóch latach przestał się pojawiać. Albo znalazł inną miejscówkę, albo odszedł między królicze anioły.
Na zdjęciu zwierzęta autorki: Zenobiusz (królik), Plamka (czarny kotek) oraz Cymanon. Plamka nazywa się tak, ponieważ nie ma na sobie ani jednej plamki. Wystąpił w dylogii „Polowanie na Pliszkę”, gdzie został wraz z rodzeństwem podrzucony na podjazd Kornelii Pliszki. Jemu jako jedynemu udało się przeżyć. Z kolei Cymanon został „bohaterem” książki „Mam chusteczkę haftowaną”. Nazwała go tak główna bohaterka, która przekręcała wyrazy, gdy była poddenerwowana.
To w takim razie masz pewnie jakieś zwierzęta domowe?
HG: Oczywiście. Mam psa, i to już od 33 lat! Wprawdzie od pewnego czasu jest na emeryturze, ale nie darmo się mówi, że policjant to nie zawód, tylko stan umysłu.
Hahaha, niemożliwa jesteś! Ale skoro już przy tym temacie jesteśmy to powiedz nam proszę, pomaga Ci mąż? Dużo w Twoich książkach jest o pracy policji, słusznie się domyślam, że go wykorzystujesz jako źródło swojej wiedzy?
HG: Mąż pomaga mi bardzo dużo. Nie dość, że przez 24 godziny na dobę pełni funkcję konsultanta, to jeszcze jako pierwszy czyta wytwór finalny i wyłapuje wszystkie błędy. Jest bardzo surowym krytykiem i czepia się najmniejszego szczegółu. Ja oczywiście się z nim wykłócam, ale finalnie i tak stosuję się do jego uwag. Zdarzyło się też kilka razy, że uznawał jakieś rozwiązanie fabularne za głupie czy nieprawdopodobne i podpowiadał takie, które po zastanowieniu uznawałam za lepsze. Często w trakcie pisania dyskutuję z nim o jakimś pomyśle, którego nie jestem pewna. Wiem, że Rysiek oceni go nie tylko z punktu widzenia policjanta, ale i z punktu widzenia czytelnika. Dla autorki kryminałów taki mąż jest prawdziwym skarbem. Może dlatego czasami mam ochotę zakopać go bardzo głęboko.
Rozumiem Cię, szkoda, gdyby ktoś taki skarb ukradł, trzeba dobrze ukryć ;)
W informacjach na Twój temat wyczytałam, że uwielbiasz czytać i masz sporą kolekcję książek. Co czytasz najchętniej? Masz ulubionych autorów?
HG: Czytam głównie kryminały. Lubię też polską literaturę obyczajową i science fiction. Nie pogardzę także ciekawie napisaną biografią czy romansem. Nie przepadam natomiast za fantasy i zdecydowanie nie lubię erotyków. Nasza biblioteczka liczy sobie obecnie 6305 pozycji, z czego większość to kryminały i fantastyka. Ulubionych autorów mam kilku i ich książki kupuję w ciemno. Z polskich są to Ryszard Ćwirlej, Robert Małecki, Anna Klejzerowicz, Agnieszka Lis… i jeszcze wielu innych. Nie sposób wymienić wszystkich. Z zagranicznych na czoło wysuwają się Ann Cleeves, Jo Nesbo i Nora Roberts.
Imponująca kolekcja. Serio erotyków nie lubisz? To dlaczego Konrad z Petrą co chwilę latają do sypialni? Może jesteś opętana seksem, hmm?
HG: Czy ja wiem? Tu raczej mój mąż powinien się wypowiedzieć :D Mnie się wydaje, że pod tym względem jestem całkiem przeciętna. Konrad i Petra okupują sypialnię, bo jakoś mi to do nich pasowało. Chodziło mi też o ukazanie, że policjant to normalny człowiek ze zwykłymi ludzkimi pragnieniami, a nie zaprogramowany do walki z przestępczością cyborg. Poza tym skądś przecież muszą brać się mali policjanci. :D
No tak. Małp też bocian nie przynosi :D Znowu nam się tu jakoś zoologicznie zrobiło. To dobrze, bo my Kanapowcy uwielbiamy zwierzęta – małpy, mole i inne takie… Powiedz, znajdziemy w Twoich książkach opisy okrucieństwa wobec zwierząt?
HG: Kocham zwierzęta, dlatego w moich książkach nie ma drastycznych opisów ich dręczenia czy zabijania. Są tylko wzmianki na ten temat – na przykład w „Cynamonowych dziewczynach” Yellowknifer zaczyna karierę seryjnego zabójcy od wyobrażania sobie, że dźga nożem kota. Później wprowadza to wyobrażenie w czyn, ale celowo pominęłam opis tej czynności. Podobnie było z wymordowaniem króliczej rodziny. Tam też tylko wspomniałam, że zabił króliki, traktując to jako substytut. Ludzi kocham zdecydowanie mniej, dlatego zabijam ich bez wyrzutów sumienia.
Jak ja to doskonale rozumiem! Którą ze swoich książek najbardziej lubisz?
HG: Paskudne pytanie! To tak, jakby pytać matkę, które ze swoich dzieci najbardziej kocha. W każdą z moich książek włożyłam kawałek własnej duszy i chyba dlatego są takie pokręcone. Choć muszę przyznać, że gdzieś tam w głębi największy sentyment mam do "Wilczych kobiet". Może dlatego, że napisanie tej książki kosztowało mnie najwięcej wysiłku, gdyż musiałam zagłębić się w świat przestępczości zorganizowanej, który znałam przedtem tylko z kronik policyjnych.
Wysiłek się opłacił, śmiem twierdzić, bo "Wilcze kobiety" to świetna książka. I wreszcie Koal ma zajęcie. ;) Widać że lubisz swoich bohaterów, kreślisz ich z dużym znawstwem meandrów ludzkiej duszy, to praktycznie ludzie z krwi i kości. Którzy są Ci najbardziej bliscy? Z kim chętnie byś się spotkała na kawę?
HG: Jak picie kawy, to oczywiście z Petrą i Konradem, choć inni też wykazują objawy uzależnienia od czarnego płynu. Fajnie byłoby pokłócić się z Dionizą, bo ja też często jestem taka wrednie uparta i niecierpliwa. No i oczywiście chętnie popijałabym piwko z Danielem, gdyż Wolverine jest bardzo niekonwencjonalny i rozmowa z nim z pewnością byłaby bardzo interesująca. O ile nie wbiłby we mnie swoich szponów.
Daniel? Na pewno nie, on wbija w tych co zasłużą :) Nie jestem jeszcze aż tak dobrym znawcą Twojej twórczości, pracuję nad tym by to zmienić, ale zauważyłam, że w swoich książkach kreujesz takie jak gdyby kobiece mikroświaty. Gdzie kobieta kobiecie wsparciem i ostoją. A przecież baby są wredne i zawistne ;)
HG: Pewnie, że baby są wredne i zawistne. Jestem kobietą, więc wiem to doskonale :D A już na poważnie, to mężczyźni wcale nie są lepsi. W każdej zbiorowości trafi się szuja, burak czy fałszywiec. Przez dwadzieścia lat pracowałam z tą samą kobietą i mogę powiedzieć, że stanowiłyśmy świetny duet. Dlatego wiem, że atmosfera w domu czy w miejscu pracy nie zależy od płci, tylko od charakteru. Starałam się przedstawić różne typy kobiet i wykazać, jak bardzo ich charaktery wpływają na rzeczywistość, w której kazałam im zaistnieć.
A podasz nam jakąś informację, której jeszcze w żadnym wywiadzie nie podawałaś?
HG: Takich informacji mogłabym podać bardzo wiele. Jedną z nich jest na przykład, że fobia, którą obdarzyłam Petrę, to moje własne skrzywienie. Mam tu na myśli lalki. Jako dziecko bałam się ich panicznie i przez wiele lat święcie wierzyłam w to, że gdy tylko spuszczę lalkę z oka, ona ożyje i będzie próbować mnie zabić. Nie potrafiłam zasnąć, jeśli w pokoju znajdowała się lalka. Muszę też przyznać, że do dziś spoglądam na lalki nieufnie i traktuję je jak przedstawicieli obcej, wrogo nastawionej cywilizacji.
Coś w tym jest, jak się dobrze przyjrzeć Barbie ;) A dlaczego Twoje bohaterki mają takie nietypowe imiona?
HG: Jako dziecko nienawidziłam mojego imienia, gdyż w tamtych czasach było nietypowe. Wszystkie znane mi Hanie miały na imię Anna, bez tego nieszczęsnego „H” z przodu. Dla poprawy humoru wynajdywałam różne niezbyt popularne imiona, które uważałam za brzydkie i pocieszałam się, że taka na przykład Petronela ma gorzej. Kiedy zastanawiałam się nad imieniem dla pierwszej bohaterki, odkurzyłam mieszkający w zakamarkach pamięci ten zbiór, wymyśliłam całkiem zgrabne zdrobnienia i w ten sposób powstały Petra i Zena. A potem poszłam za ciosem.
Hanna to bardzo piękne imię. I pasuje do Ciebie. W swoich książkach używasz gwary, serio ją znasz i potrafisz się nią posługiwać?
HG: Przez osiemnaście lat mieszkałam w wiślańskich górach. Tam się wychowałam, tam jako dziecko bawiłam się z kolegami, a mój pierwszy chłopak był góralem z dziada pradziada. Jakżebym więc mogła nie znać wiślańskiej gwary? W domu mówiliśmy czystą polszczyzną (mama pochodziła ze Śląska, a ojciec z poznańskiego), ale gdy tylko wychodziłam na pole (my nie wychodzimy na dwór :D), od razu przełączałam się na gwarę. Nawet teraz, gdy odwiedzam Wisłę, automatycznie się przestawiam i gwarowe wyrażenia same wychodzą mi z ust.
No cóż, my Małpy jesteśmy znane z tego, że nikomu nie wierzymy na słowo. Powiesz nam coś do słuchu gwarą?
HG: Dyć wiym, że wy nie znocie wiślańskigo rzóndzenio, ale skyrs tego, że Małpa mnie upytała, napisałach to dlo srandy. Pozdrowióm wos pieknie. Miyjcie sie dobrze i byjcie zdrowi.
Cholera jasna, teraz nie wiem, czy się obrazić czy co zrobić. Pomocy! Niechże ktoś to rozszyfruje, błagam! Dla 3 najbardziej pomysłowych tłumaczeń czekają książki Hanny Greń z dedykacją.
Bardzo dziękuję Ci Haniu za rozmowę, za Jacka i świetnie spędzony czas, chociaż w tym pubie mogłaś mi jednak darować swój występ karaoke :D
HG: Małpeczko kochana, był czas, kiedy śpiewałam w chórze i trochę mi tego brakuje. Ale utrata głosu ma swoje dobre strony – teraz płacą mi, żebym nie śpiewała. Liczyłam na to, że też sypniesz kasą, ale prawdziwa z Ciebie małpa. Nie wymiękłaś, tylko zacisnęłaś zęby i wytrzymałaś do końca. Szacun, twardzielko!
Ja bym sparafrazowała autorkę: „Pisarz nie kurwa, nie musi wszystkich zadowolić”. . Czytelnik też nie jest "k.." i nie musi czytać każdej książki bezkrytycznie. Chociaż sam wywiad ciekawy, gratulacje.
Od dawna stosuje również tę zasadę. Są książki, których nie tykam, bo dla mnie są nieczytalne. I wiem, że istnieje całkiem spora grupa czytelników uważających moje książki za właśnie takie. Na szczęście mamy możliwość wyboru.
Świetnie, pomysłowo i z humorem. I nie jest infantylnie ( przepraszam musiałam) :D A zwierzaczki cudne, tylko tulić. Takie wywiady to ja mogę czytać, przybliżają autora/autorkę i zapadają w pamięć.
× 6
Komentarze (3)
@Malpa · ponad 4 lata temu
Wiesiu spokojnie. Ani Hania ani ja się nie obrazimy za tę infantylnosc. Pozdrawiam :)
No no Maupeczko, czapka z głowy! Wywiad świetny, szczerze mówiąc ubawiłem się setnie! Wyłania się obraz bardzo pozytywnej babeczki z Pani Autorki, że ja jeszcze nic Jej pióra nie czytałem?! A i wyłapałem najważniejsze rzeczy 1. Autorka wjeżdża z butlą łychy. 2. Bohaterowie Jej książek latają co chwilę do łóżka. 3. Tytuł wywiadu.
Sorki, ale tylko bohaterowie jednego cyklu są tacy nadaktywni łóżkowo. W innych cyklach ograniczyłam sekscesy, żeby nie było, że mi tylko jedno w głowie. Na butlę łychy zapraszam do Bielska. Mam nadmiar, bo na każdą podpisaną umowę i na każdą premierę zwyczajowo muszę nabyć Jacka D.
Małpo jak ty mnie zaimponowałaś w tej chwili, świetny wywiad, szkoda, że sponsorowany, bo jak rozumiem Jacuś podczas rozmowy przeszedł z rąk do rąk, albo z butli do gardła :D Pani Hanna super kobieta, czuję się zachęcony do lektury jej książek.
Wywiad świetny, "z jajem" i pani Hanna wydaje się takąż kobitką. Z jej książek przeczytałam tylko "Polowanie na pliszkę" i niestety nie przypadła mi do gustu (jest tutaj opinia). Język którym się posługuje jest dobry w rozmowie przy łyskaczu, w książkach nie bardzo mi pasuje. Ale autor nie k... I czytelnik też, jak słusznie wspomniała @Jatymyoni.
× 3
· ponad 4 lata temu
Betsy, a ja czasem lubię takie lekkie książki przy których mogę odpocząć i się pośmiać. Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do czytania i to jest wspaniałe, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Oj tak, jakby Małpa z Renax wzięły go w obroty, to by zapomniał o porannym bieganiu, ale za to odkryłby to jedno dobre zdanie, którego tyle lat poszukuje (bezskutecznie, bo jakby znalazł, to by już nie musiał pisać c'nie?).
× 2
@Malpa · ponad 4 lata temu
Wstrzymajcie swoje rumaki. Ja jestem osoba solidna, do przeprowadzenia wywiadu z pisarzem trzeba się przygotować i przeczytać parę książek jego autorstwa. Ja żadnej Mroza nie czytałam więc za cienka w uszach jestem :)
Mnie wypiszcie z tego, bo pan Mróz wciąż mi nie odpowiada na moje jedno pytanie, a ja cierpliwie od dwóch czekam na odpowiedź, a dopóki jej nie dostanę to nie mam zamiaru łamać postanowienia. Zresztą, poszedł teraz w inne gatunki, a to mnie nie jara. Jeśli chodzi o kryminały, to jest teraz tego tyle, każdy pisze albo kryminał albo obyczajówkę o miłości na tle historii albo o obozach, że naprawdę trzeba wybierać pisarzy, którzy się czymś wybijają.
Świetnie! Niezbyt często zdarza się, żebym jakiś wywiad przeczytała od początku do końca. Twój jest wyjątkowy 😊 Teraz czas na bliższe spotkanie z Panią Greń. Brawo Małpo!
× 1
Komentarze (1)
@Malpa · ponad 4 lata temu
Dziękuję Nino :) Dobrze mówisz bo autorka nie tylko fajnie gada, pisze też.