Leniwe, ciepłe piątkowe popołudnie. Słoneczne plamki tańczą na wykładzinie, drzewa szumią cicho na wietrze. W pomieszczeniu panuje cisza i spokój. Tylko czasem zza okna słychać przejeżdżający w pobliżu samochód. Ktoś może zaszeleści przewracaną stroną w czytelni. Sielanka. Idylla.
I wtedy wkracza ON – Czytelnik na widok którego bibliotekarskie serca zamierają w trwodze. Bo czy kiedyś przeszło Wam przez myśl, że istnieje cały szereg Strasznych Rzeczy, które możecie zrobić w bibliotece doprowadzając bibliotekarza na skraj zawału?
Oto ich zestawienie!
(Ku przestrodze. Stanowczo odradza się kopiowanie tych zachowań w bibliotece!)
1. Nie odkładaj książki byle gdzie!
Książki w bibliotece poukładane są w porządku alfabetycznym. Czasami jednak zdarza się, że przyjdzie ktoś, kto nie zwraca na to uwagi. Albo uważa alfabet raczej za sugestię, niż normę. Taki czytelnik staje przed regałem, wybiera książkę, ogląda ją i odkłada zupełnie gdzie indziej, w pierwsze miejsce, które uzna za wolne. I pół biedy, jeśli robi to na oczach zrozpaczonego bibliotekarza. Ale jeśli taki czytelnik zniknie między regałami… To macie swoją odpowiedź na pytanie o to, gdzie podziewają się te wszystkie książki zamówione przez Was przez Internet, których bibliotekarze nie byli w stanie znaleźć. Zostały przez kogoś przełożone w miejsce, w którym nie powinny się znajdować. Dobra wiadomość jest taka, że te książki pewnie kiedyś się znajdą. Zła – że słowem kluczem jest sformułowanie ,,kiedyś’’.
(Od prawie dwóch lat przeczesuję bibliotekę w poszukiwaniu ,,Hatszepsut’’ Ewy Kassali.)
2. ,,Ale pani na fajną pracę. Nic pani nie robi, tylko kawę pije i czyta książki!’’
To prawdziwe faux pas. I jeśli myślicie, że zdarza się rzadko, to jesteście w błędzie. Każdy bibliotekarz przynajmniej kilka(naście) razy usłyszał w swoim życiu coś podobnego. Można, rzecz jasna, tłumaczyć takim czytelnikom, że no niestety, w pracy nie da się czytać, ruch jest, zajęcia się prowadzi, a poza tym to wszystko nie polega tylko na odkładaniu książek na miejsce i wbijaniu do nich pieczątek z datą. Ale kiedy widzicie niedowierzanie w oczach kolejnego czytelnika, który chce wierzyć w to, że ,,macie taką fajną pracę’’, to nie pozostaje Wam nic innego, jak porzucenie nadziei na uzyskanie odrobiny zrozumienia w tym zakresie.
3. Nie rżnij głupa!
Zniszczyłeś albo zgubiłeś książkę? Spokojnie, to się zdarza. A jeśli się nie zdarzyło do tej pory, to pewnie zdarzy się w przyszłości. W takiej sytuacji najlepiej odkupić nową książkę, taką samą i od razu przynieść ją ze sobą do biblioteki (a gdyby było to niemożliwe, to można porozmawiać z bibliotekarzem na ten temat, na pewno znajdzie się rozwiązanie). Zdecydowanie jednak odradza się kombinowanie na zasadzie: bo ja taką wypożyczyłam (w przypadku książki zalanej, napuchniętej i jeszcze wilgotnej), ja tylko oddaję, to siostra/brat/mama czytała i mówi, że tak było (w przypadku książki, która rozpadła się na dwie części), ojej, zalała się? Ale kiedy wychodziłam z domu, to nie padało! (ponownie w przypadku książki zalanej i napuchniętej).
Oddawanie zniszczonej książki i udawanie, że nic się nie stało też nie przejdzie, a doprowadzi tylko do niezręcznej sytuacji, w której będziecie obserwować bibliotekarza z grobową miną przeglądającego zniszczony wolumin na waszych oczach.
Bo wiecie. I tak usłyszycie, że książka jest zniszczona i trzeba ją odkupić.
4. Zaginanie kartek i rogów, żeby zaznaczyć stronę, na której skończyło się czytać. Myślicie, że bibliotekarze o tym nie wiedzą i nie zwracają na takie ,,drobnostki’’ uwagi? Jesteście w błędzie! Po prostu nie zrobiliście jeszcze tego na ich oczach. Ale oni wiedzą! I potępiają!
5. Małe chochliki puszczone samopas.
Większość bibliotek jest przyjazna dzieciom, a mali czytelnicy mogą w nich liczyć na fachowy dobór lektury. (Kubuś Puchatek? Świnka Peppa? Coś o księżniczkach? A może o zwierzątkach? Czy dinozaury?) Jednak puszczanie małych dzieci, żeby pobiegały po bibliotece, kiedy ich rodzice wybierają książki zdecydowanie nie należy do udanych pomysłów. Pal sześć, jeśli dzieciaki są po prostu głośne albo porozrzucają kredki w kąciku z kolorowankami. Problem zaczyna się wtedy, kiedy przebiegną między półkami, radośnie wyciągając rozdzielacze i rzucając je na podłogę. Albo w ramach zabawy powpychają książki w głąb regału.
Posprzątanie takiego bałaganu zajmuje naprawdę sporo czasu i jest bardzo irytujące. W każdym razie, pozwolę sobie pochwalić się swoim sukcesem dydaktycznym – udało mi się z powodzeniem wyjaśnić trzylatce, że rozdzielacz to nie jest ,,ding-ding’’ i że nie wolno go ruszać!
Jesteśmy nakanapie, w miejscu, które zrzesza książkowe mole i bibliotekarzy. Zachęcam zatem do podzielenia się własnymi doświadczeniami w tym zakresie. Zdarzyło się Wam wypożyczyć książkę brudną i wymiętoszoną? Albo byliście świadkami tego, jak ktoś raźnym krokiem ruszał w półki popijając przy tym energetyka z puszki? A może po prostu ktoś stojący obok uznał, że biblioteka to doskonałe miejsce do przeprowadzenia głośnej i prywatnej rozmowy telefonicznej – w czasie której pytał w dodatku czy osoba po drugiej stronie nie zadaje się czasem z patologią?