Nie beztrawie, ale my staramy się wykonywać tego typu prace w rozsądnych godzinach. Sobota 16+, a tym bardziej niedziela to czas na relaks, a ja nawet nie mogę koleżanki na taras zaprosić, bo przy tym rżnięciu to rozmawiać trudno.
Nie lubię kosiarek u sąsiadów. Lato, sobota, świetne popołudnie na książkę pod chmurką, a ten mi tu rżnie jak opętany. Czekam jak skończy, wychodzę, a wtedy po drugiej stronie rżyrżyrży...
Też czytałam, ale już nie pamiętam, co mi się bardziej podobało. Generalnie mam problem ze stylem Małeckiego i tak jakoś trzymam go na dystans ostatnimi czasy.
„Dygot” Małeckiego. Co prawda w wielkim skrócie (300 stron?), ale tam są ze trzy pokolenia przedstawione, więc chyba można to ująć w granicach sagi rodzinnej.