Życie to nie bajka, usłana różami. To nie ciągłe zachwyty, wzniosłe momenty i same piękne chwile. To nie ideał, ociekający słodyczą i szczęściem. Życie to liczne wzloty i upadki, to radość i smutek, czerń i biel, a także wiele odcieni szarości. Życie to narodziny i śmierć. To równowaga pomiędzy tym, co dobre i złe. I tylko od nas samych zależy, jak to życie przeżyjemy. Główna bohaterka powieści Valerie Perrin pt. „Życie Violette” to kobieta, której los zdecydowanie nie sprzyjał. Nieszczęśliwe dzieciństwo, samotność, teściowie, którzy jej nie akceptują, którzy ją wyśmiewają, lekceważą, wytykają palcami i mąż- przystojny i zdradzający. Jedynym jej jasnym promykiem była córeczka, którą kochała całą sobą. Niestety, przekorny los znowu upomniał się o Violette, zabierając jej pierworodną. I tylko czas, który leczy rany, prawdziwi przyjaciele oraz silna wola, pozwalają kobiecie stawić czoła teraźniejszości i przyszłości. Miłość do zmarłej córki przekłada na wszystko, co ja otacza. Promyki słońca, delikatne płatki kwiatów, warzywa uprawiane jej własną ręką, domek w Marsylii i wody otaczające jej teren- to wszędzie tam Violette czuję obecność ukochanej córki. Obecność, która pozwala jej żyć, czerpiąc radość z nawet najmniejszych rzeczy. Tą radością i mądrością Violettę dzieli się z każdym, kto przekracza progi jej domku przy cmentarzu, gdzie jest dozorczynią. Dba o groby zmarłych, pamiętając o ich historiach. Nikogo nie osądza, nikogo nie wygania. Słucha, dodając otuchy. Mówi, gdy inni pragną usłyszeć.
Przepiękna okładka oraz tak wiele pozytywnych opinii, w tym tych czytelników, których cenię i obserwuję, skusiły mnie, bym i ja zapoznała się z„Życiem Violettę". Jak to ze mną bywa, miałam spore obawy odnośnie do tej książki, bowiem literatura piękna nie jest tym, co czytam na co dzień. I choć nie była to powieść, która zachwyciła mnie i porwała, to jakże mile spędziłam nad nią czas. Czas, w którym melancholia, spokój i lekkość, towarzyszyły mi od pierwszej aż do ostatniej strony.
To historia o wyjątkowej kobiecie, która wbrew nieszczęściu i przeciwnościom losu, potrafiła odnaleźć piękno i szczęście. Cierpienie i żal, zamieniła w siłę i determinację. Praca w ogrodzie, pielęgnacja nagrobków, dbanie o pamięć zmarłych- w każdej tej czynności Violettę wykazuje się delikatnością, szczerością i szacunkiem. I choć nie nie ona osobą wierzącą w Boga, to nie przeszkadza jej to widzieć cuda nawet w najmniejszych rzeczach i w nie wierzyć. Ta książka uświadamia nam, jak łatwo jest je zniszczyć. Znacznie trudniej jest stawić czoła przeciwnością losu i zdecydowanie walczyć o swoje. Walczyć o szczęście, miłość i przyszłość. Przyszłość taką, jaką sobie wymarzymy, a nie jaka jest nam dana.
Autorka w sposób niezwykle subtelny opisała wszystko to, co związane jest ze śmiercią. Te wędrówki po cmentarzu, licznymi alejkami, opowieści o zmarłych, te tajemnice, ta atmosfera. Nie czuć tutaj smutku, strachu. Jest cisza- kojąca, otulająca, niosąca ciepło. Cisza, która pomaga zaakceptować nieuchronność ludzkiej egzystencji.
„Życie Violette” Valerie Perrin to niezwykle ciepła, pełna wrażliwości, delikatności, szczęścia i radości z życia, powieść o ty, co powinno być dla nas ważne. Powieść, która pomaga nam cieszyć się z tego, co mamy. Pomaga nam doceniać każdy moment, gest, każdą małą rzecz. Ta historia jest jak miód na zlęknione serca, na zbłąkane duszę. Historia, którą czyta się powoli, delektując się jej wyjątkowością. Cieszę się, że trafiła ona na moje półki i mogłam ją przeczytać. Kto wie, może jeszcze nie raz do niej powrócę,by mogła mnie podnieść na duchu.
Wielka pochwała radości z małych rzeczy. Bajkowe krajobrazy Burgundii, opowieści o życiu snute na cmentarzu, śmiech i łzy, które mieszają się z pachnącą kawą. Życie i jego różne odcienie. I ...
Bardzo dziękuję. Przyznam szczerze, że nie jestem wielką fanką tego typu literatury, jednak ta pozycja mnie urzekła. Nie jest cukierkowa, tylko taka melancholijna, spokojna.
Wielka pochwała radości z małych rzeczy. Bajkowe krajobrazy Burgundii, opowieści o życiu snute na cmentarzu, śmiech i łzy, które mieszają się z pachnącą kawą. Życie i jego różne odcienie. I ...
Po powieść Valerie Perrin "Życie Viotette" sięgnęłam zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Nie znam języka francuskiego, ale dosyć przyjemnie słuchało mi się audiobooka w ...
Są takie książki, które się czyta takie, które się pochłania i takie, którymi trzeba się delektować. Czytam bardzo dużo i coraz częściej łapie się na tym, że gatunki, w których kiedyś się zaczytywała...
@kuklinska.joanna
Pozostałe recenzje @Wiejska_bibliote...
"Tysiąc pocałunków" Tillie Cole
@Obrazek Prawdziwa miłość nie ma granic. Dla niej nie liczy się wiek, płeć czy status społeczny. Ona dopada znienacka i nie pozwala się od siebie uwolnić. Nigdy, bo ...