Opowieść o skomplikowanej relacji dwojga młodych ludzi dziejąca się w Irlandii w XXI wieku. Dziewczyna, Marianne, pochodzi z bogatego domu, ale w szkole średniej jest zakałą klasową, z nikim się nie przyjaźni, funkcjonuje poza grupą. Chłopak, Connell jest z biednego domu, jego matka sprząta w domu Marianne, ale radzi sobie świetnie w szkole i sporcie. Ich relacja jest sekretem, zwłaszcza Connell nie chce rozgłosu, bo bardzo zależy mu na pozycji w grupie rówieśniczej: „Gdyby ludzie się dowiedzieli, co wyprawia z Marianne w tajemnicy, jednocześnie ignorując ją każdego dnia w szkole, jego życie by się skończyło. Szedłby korytarzem i śledziłyby go spojrzenia wszystkich, jakby był seryjnym zabójcą albo kimś jeszcze gorszym.” Dość szybko się rozstają, potem znowu schodzą, idą na studia w Dublinie, gdzie stają się najlepszymi przyjaciółmi, wchodzą w relacje z innymi partnerami, samo życie.
Delikatną kreską rysuje Rooney portrety psychologiczne młodych kochanków. I tak pochodzenie z biednego domu sprawia, że Connell, który świetnie się uczy, czuje się w życiu bardzo niepewnie, akceptacja grupy rówieśniczej jest dla niego szalenie ważna, i właśnie dla tej akceptacji jest w stanie poświęcić miłość. Z kolei Marianne jest bogata, ale w jej domu króluje przemoc, nie dostaje od rodziny, żadnego wsparcia, tylko zarzuty i połajanki, jest też obiektem agresji fizycznej, a jej brat Alan to prawdziwy potwór. Przez jakiś czas myślałem, że to postać przerysowana, ale po lekturze 'Jak wytresować lorda' Rentona wiem, że w brytyjskich czy irlandzkich klasach wyższych przemoc domowa jest czymś zupełnie normalnym. Nic dziwnego więc, że Ann Marie ma problem z akceptacją swoich potrzeb i niskie poczucie własnej wartości. A w związkach jest bierna, dostosowuje się do partnera, akceptuje przemoc wobec siebie, wręcz jej oczekuje. Ale czemu się tu dziwić gdy tak myśli o sobie: „W głębi ducha wie jednak, że jest zła, zepsuta, niemoralna i wszelkie wysiłki, żeby być taka, jak należy, mieć właściwe opinie, mówić właściwe rzeczy, maskują jedynie to, co jest w niej ukryte, jej niegodziwość.”
I taka to para spotyka się, współżyje, rozumie bez słów, niemniej bardzo trudno im być ze sobą na stałe, wychodzą kompleksy, niepewność, zahamowania, nieszczerość, różnica w statusie materialnym. Więc się schodzą, rozstają, wikłają w inne, czasami zupełnie nieciekawe związki, ale wciąż się przyjaźnią, jeśli oczywiście przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa.
A wszystko to dzieje się w świecie płynnym, bez granic, gdzie wszystko jest dozwolone, ale nie ma nic trwałego, na czym można by się oprzeć, młodzi ludzie piją, ćpają, próbują seksu grupowego i mocno szukają własnej tożsamości.
Czasami sprawiało mi wręcz fizyczny ból, słuchanie jak tych dwoje młodych ludzi się miota, błądzi, nie może być naprawdę ze sobą, tak jak nie lubię happy endów w książkach, tu wręcz czekałem na szczęśliwe zakończenie, bo byłem zmęczony ich szamotaniną. Z drugiej strony pięknie opisuje Rooney proces trudnego dojrzewania Connella i Marianne. Zakończenie jest umiarkowanie optymistyczne, ale to nie happy end, to samo życie, happy endy zdarzają się tylko w marnych romansach.
Słuchałem audiobooka w znakomitym wykonaniu Anny Kerth.
Świetna literatura.