Wyobraź sobie, że jesteś hindusem uwięzionym przez dwieście dwadzieścia pięć dni na środku Pacyfiku i masz za towarzystwo tylko nieposkromionego tygrysa bengalskiego. Przerażony? A może inaczej wyobraź sobie, że zostajesz wyznawcą trzech religii, chrześcijaństwa, islamu i hinduizmu. Sprzeczne?
Piscine Molitor Patel to hinduski chłopak, gdy go poznajemy wiedzie beztroskie życie w Indiach, pomagając ojcu w prowadzeniu ogrodu zoologicznego. Młodemu Pi, po czasie przestaje to wystarczać i zaczyna poszukiwać Boga, staje się wyznawcą trzech różnych wyznań: chrześcijaństwa, islamu i hinduizmu. Na to wszystko nic nie mówi rodzicom, i tak pięknego, słonecznego popołudnia zostają zaskoczeni wiadomością że ich syn jest przesadnie zaangażowany religijnie, wszystko to jednak nie trwa długo bo gdy w kraju wybucha kryzys polityczny cała rodzina postanawia przenieść się do Kanady. Większość zwierząt zostaje sprzedana, resztę zaś pakują na statek i wypływają w jak mogłoby się wydawać długą morską podróż. Niestety w wyniku sztormu statek tonie i tylko Pi zdołał się uratować, ale czy uda mu się przetrwać podróżując w jednej szalupie z niebezpiecznym tygrysem bengalskim? Co będzie jadł i jak potoczy się jego historia?
„Życie jest tak piękne, że śmierć się w nim zakochała zazdrosną, zaborczą miłością. Ono jednak przeskakuje lekko nad niebytem, gubiąc po drodze parę pozbawionych znaczenia drobiazgów, a przygnębienie jest zaledwie jak cień rzucany przez umykającą w dal chmurę”[str:21]
Przeczytałam tę książkę już jakiś czas temu i tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego ludzie się nią zachwycają, po co ten nakręcony film i tyle rozgłosu jeżeli książka jest taka nudna? Muszę teraz się przyznać, że nie przystanęłam na chwilę nad tą opowieścią i nie przemyślałam jej, być może dlatego, że całe objaśnienie by zrozumieć przesłanie książki jest na końcu i obejmuję zaledwie pięćdziesiąt stron, na które składa się ostatnia część. Jest to wywiad Pi z Japończykiem, który kompletnie nie wierzy naszemu bohaterowi w przebytą przygodę. Opowieść jest dokładnym przedstawieniem tego, że są na świecie takie rzeczy i sprawy, które nasz ludzki rozum nie jest w stanie zrozumieć. Przede wszystkim Bóg, osoba którą żaden człowiek nigdy nie jest i nie będzie w stanie pojąć.
Yann Martel stworzył, naprawdę dobrą książkę, szczególnie przemyślaną. Nie będę ukrywała, że sam jej środek, czyli historia jak Pi podróżuje przez Pacyfik jest nudna, bo to by było niezgodne z moim sumieniem. Jednakże docierając do końca tak naprawdę cała historia nabiera sensu. Teraz gdy już ją odstawiłam na półkę i prawdziwie zrozumiałam nie żałuję, że ją przeczytałam. Gdy przewracałam kartkę, kolejną i kolejną a tam nie było żadnych dialogów tylko same przemyślenia to byłam przerażona. Nie mogę jednak zarzucić autorowi bezbarwnych opisów, wręcz przeciwnie są bardzo bogate i szczegółowe. Dodatkowo bardzo dobrze wykreował klimat utworu, morze, zwierzęta, walkę o przetrwanie, dzięki którym mogliśmy razem z Pi podróżować i wypatrywać upragnionego lądu.
„To prawda, że ci, których spotykamy wywierają na nas wpływ, że się zmieniamy, i to czasami tak głęboko, że nie jesteśmy tymi samymi ludźmi, nawet z imienia.”[str:39]
Ciekawą dla mnie postacią jest sam Piscine „Pi” Patel, który jest jedynym bohaterem, ukazanym tak szczególnie. Zafascynowała mnie jego sprzeczność, którą objawia poprzez wyznawanie trzech typów religii, na dodatek tak bardzo się od siebie różniących. Być może to osobowość absurdalna wszak emocjonująca. Z kolei sam tygrys- Richard Parker nie jest wyjątkowy, jednak to jedyny towarzysz Pi, dzięki niemu chłopak nie traci nadziei i zajmuje czas opiekując się nim między innymi zapewniając mu pożywienie.
Co mi się nie podobało, to tak jak już wyżej wspomniałam, środek książki jest zwyczajnie nudny, miałam tam wrażenie, że nic się nie dzieje i obawiałam się iż nie dotrwam do końca. Minus z mojej strony należy się również, za odrażające opisy, tyczy się to głównie zabijania zwierząt w celu zdobycia pożywienia, jak i innych przejawów tracenia przez Pi człowieczeństwa.
Sam pomysł na fabułę jest oryginalny, przesłanie głębokie i przemyślanie, chylę czoła autorowi, który wpadł na pomysł przedstawienia w ten sposób wielu ważnych rzeczy. „Życie Pi” nie jest łatwą lekturą, mimo tego, że czyta się ją gładko to żeby ją zrozumieć trzeba chwilę usiąść i się zastanowić. Finał stanowi pewnego rodzaju puentę, o której się przekonacie jeżeli tylko sięgniecie po tę książkę. Początkowo chciałam wystawić temu dziełu straszną opinię jednak nie mogę tego zrobić, ten kto przeczytał całą recenzję wie dlaczego. „Życie Pi”- Yanna Martela to książka, którą warto przeczytać, wywołująca wiele emocji i refleksji.
„Trzeba brać życie takim, jakie jest i cieszyć się nim.”[str:127]
Na podstawie książki powstał film w 2012 roku