Możliwość podróżowania w czasie otworzyłaby nam wiele drzwi. Czymś niesamowitym byłoby zawsze móc cofnąć się do przeszłości i naprawiać popełnione błędy, czy nawet zmieniać bieg zdarzeń. Podróż w czasie byłaby, w większości lekarstwem na problemy, które wynikły z naszej głupoty. Szkoda, że w realnym świecie nie jest to możliwe, chyba, że gdzieś tam daleko mieszka osoba skrywająca sekret…
W książce Powrót do Nałęczowa, Wiesława Bancarzewska kreuje wizję roku 2011 jak i 1932. Główna bohaterka to Anna Duszkowska, jej krewni z którymi czuła się bardzo związana już odeszli. Jedyne co pozostało, to pamiątki po nich. Któregoś dnia, pojawia się możliwość, przez którą, można przypuszczać, że tęsknota Anny działa cuda. Mianowicie bohaterka otrzymuje szansę na wycieczkę do rodzinnego Nałęczowa. Okazuje się to, być bardzo wzruszającym doświadczeniem. Anna znów może ujrzeć swoją ukochaną babcię, ciotki i matkę, no właśnie tylko to wszystko ma swoje konsekwencje i może być bardzo niebezpieczne dla jej przyszłości…
Okładka książki, przynosi mi na myśl książkę Libby Bray- Mroczny sekret. Z racji tego, że wymieniona lektura, jest jedną z ulubionych, do której wracam wielokrotnie, do książki Wiesławy Bancarzewskiej byłam nastawiona bardzo pozytywnie. Być może nie uwierzycie, ale zanim po nią sięgnęłam nie przeczytałam nawet o czym tak naprawdę jest. Okładka tak bardzo mnie przyćmiła, że to nie było dla mnie ważne. I tak zaczęłam czytać, a tu niemiła niespodzianka, wątek przenoszenia w czasie. Byłam zawiedziona! Nie rozumiem dlaczego, szybko jednak udało mi się zreflektować i szczerze pokochałam ciepły klimat utworu jak i panią Annę Duszkowską.
Rok 1932, siedem lat przed wojną. Autorka, kreśli świat tamtych lat. Nałęczów to miejsce pełne zapierających dech w piersiach widoków, okazyjnych wilii, jak i również ciekawych ludzi. Styl autorki sprawia, że w wyobraźni tworzą się żywe obrazy przedstawionego świata. Język autorki jest lekki i bardzo plastyczny. Byłam oczarowana stworzeniem przez autorkę tak ciepłego, malowniczego klimatu. Książka jest pełna uczuć, jednak na pierwszy plan wysuwa się najważniejsze: miłość.
Byłam bardzo zaskoczona wiekiem głównej bohaterki, czterdzieści dwa lata? Od razu pomyślałam sobie, że tę książkę powinna czytać moja mama. Postanowiłam jednak usunąć wiek bohaterki z pamięci i wyobrażać ją sobie jako dwudziestoparoletnią kobietę. Nie było to trudne, bowiem pomimo nadanego wieku, pisarka wykreowała postać Anny bardzo zabawnie i z charakterem młodej osoby. Może to tylko moje złe spostrzeżenie, mawia się, że w duszy człowiek czuje się zawsze młody.
Lektura nie jest pozbawiona humoru, wiele razy śmiałam się z peryferii Anny, jej pomysły były niezastąpione. Pisarka wielokrotnie zaskoczyła mnie przebiegiem zdarzeń. Nie spodziewałam się wielu sytuacji, a tu bum, tak samo było z problemami jakie przytrafiały się Annie. Byłam przekonana, że w żaden sposób nie da się ich rozwiązać, wtedy inwencja twórcza autorki zawsze potrafiła wprawić mnie w zdumienie.
Kim jest sama autorka? To zapewne bardzo ciekawa osoba. Emerytowana nauczycielka biologii, mieszka w Inowrocławiu wraz ze swoim mężem i czterema kotami. Jednocześnie jest miłośniczką stylu retro i stojących zegarów. Powrót do Nałęczowa, to jej debiut. Idealna powieść dla pań na każdy wieczór.
Powrót do Nałęczowa to książka o miłości, ale nie tylko, jest to również historia o sile rodzinnych więzi. Ta książka oczarowała mnie swoim klimatem, a jak już wiecie z poprzednich recenzji, jestem maniaczką powieści z ciepłym klimatem. Ciekawa fabuła, zaskakująca akcja i co ważne wartościowe przesłanie. Ja wciąż mam wrażenie, że znajduję się w 1932 roku i razem z Anną odkrywam Nałęczów. Polecam wszystkim kobietom.
„Moją ukochaną zabawką była czterodrzwiowa szafa z jesionowego drewna. Wystarczyło wejść do środka, by od razu zamieniła się w brzuch wieloryba albo kopalnię złota.”[s.5]