Dałam ponieść się fantazji. I zresztą, nie po raz pierwszy. W wyborze książki brałam pod uwagę trzy rzeczy: okładkę, opis i znajomość pozostałych dzieł naszej wrocławskiej pisarki.
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na okładkę na moje serce spłynęła fala spokoju; delikatna mieszanina barw i stonowane kolory odpowiadały za harmonię, a stojąca w zadumie ujmująco piękna blondynka w białej, zwiewnej sukience, ze skromnym bukiecikiem w dłoniach dodała kroplę tajemniczości. To, jak i opis na odwrocie sugerował jednoznacznie - romans. Jednak trzeci czynnik, jakim była wiedza na temat poprzednich dzieł Agnieszki Lingas-Łoniewskiej postawił w opozycji wszystko co wymieniłam wcześniej do tego, co czułam. A czułam wyraźnie, że nie będzie to taki zwykły, przeciętny romans. I miałam rację.
Witam w świecie Sylwii Kujawczak, dziewczyny która ma wszystko, a mówiąc wszystko mam na myśli: rodzinę, pieniądze, narzeczonego, pewną przyszłość. Po studiach miała przejąć część obowiązków w rodzinnym biznesie. Ślub zaplanowany w każdym najdrobniejszym szczególe miał się odbyć lada dzień. Ale czemu czuła, że to wszystko dzieje się poza nią? Czemu czuła, że życie przecieka jej przez palce?
Witam w świecie Aleksa "Cichego" Cichockiego, gruboskórnego mężczyzny, który do kobiet podchodzi z pewnym dystansem, jasno określając granice. Nigdy nie związał się z żadną na poważnie. Zajęty prowadzeniem rodzinnego biznesu wykreślił ze swojego życia względne pojęcia "miłości" i "małżeństwa". A pozbywając się tego balastu żył bez zobowiązań, żył chwilą, żył imprezami. Ale demony przeszłości, które tak starał się zagłuszyć nie dają mu spokoju.
Oboje spotykają się w zadymionym lokalu, a obok nich przewija się tłum anonimowych osób. Jednak oni widzą tylko siebie. I wtedy pada zakład, który jest początkiem wielkiej miłości, ale i wielkiego bólu.
Impreza w dudniącym basami klubie, gdzie alkohol niemal leje się strumieniami. Taniec z obcym facetem i pocałunek, który zbijając z nóg zachęca do popełnienia większego grzechu. Bo bo zakazany owoc wystarczy tylko sięgnąć.
Książkę czyta się jednym tchem i niech przeklęci będą niedowiarkowie, którzy z góry wezmą "Zakład o miłość" za błahą historię miłosną. Tak, dynamiczna rozkwitająca miłość Sylwii i Aleksa nie schodzi z pierwszego planu, jednak autorka przedstawia bohaterów w najważniejszym dla nich okresie. Każde z nich żyje we własnym świecie, a przyzwyczajeni do naturalnego porządku rzeczy boją się zaryzykować teraźniejszość. Bo nie wiedzą, co się stanie gdy spalą za sobą wszystkie mosty, a chaos zagości w ich życiu rzucając wielki znak zapytania na przyszłość. Jednak najistotniejsze co trzeba wiedzieć, to to że gdy chcemy zabrać się za budowanie przyszłości, musimy wyzbyć się wszelkich demonów przeszłości.
Łączące ich uczucie zrodziło się niemal od razu, niemal od pierwszego spojrzenia. Z początku oboje traktowali to jak błahostkę, zwykłą znajomość, albo jak w przypadku Cichego - zwykły zakład. I kiedy mózg starał się racjonalnie wytłumaczyć dziwne podenerwowanie towarzyszące każdemu ich spotkaniu, serce zaczęło działać.
Losy obojga splotły się ze sobą i w obojgu zaszły pewne zmiany; w końcu otworzyli oczy i spojrzeli na swoje dotychczasowe życie. A to ich przeraziło. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, a skupiając się na sobie, własnych pragnieniach i marzeniach osiągnęli cel - odnaleźli własne 'ja'. Odnaleźli swoje życie.
Nie będę rozczulać się nad sposobem przekazania ich historii, bo była doskonała. Każde przeczytane słowo wydawało się być wypowiedziane głośno. Otwieramy książkę witając się z bohaterami, jak ze starymi przyjaciółmi i trwamy z nimi wspólnie przeżywając każde potknięcie, zwątpienie, pierwsze zauroczenie, wściekłość, smutek, ból, miłość... Wszystko jest kompletną całością.
Kiedy skończyłam czytać książkę i ta spoczęła zamknięta na kolanach, zamyśliłam się. Aż do końca ostatniego akapitu nie można przewidzieć, jak zakończy się ta historia. Właściwie, w ogóle nie myśli się o zakończeniu chcąc by akcja trwała i trwała... Nie chciałam doczytać do końca.
I kiedy tak siedziałam pogrążona w zadumie, zdałam sobie sprawę, że kilka słonych łez spłynęło po moim policzku.
Łez radości, jak i smutki.
Dla mnie była to historia opowiedziana bezpośrednio przez samą Sylwię.
I bezpośrednio od niej dowiedziałam się, czym jest życie.
A musicie wiedzieć, że moc słów "Życie jest dane człowiekowi tylko raz"* nabrała dla mnie szczególnego znaczenia.
"Zakład o miłość" to nie romans w jego ogólnym znaczeniu. To walka o znalezienie swojego sensu w życiu. A miłość jest tylko drogowskazem.