Pierwszy tom „Córek księżyca” mnie nie zachwycił jeżeli chodzi o realizację pomysłu autorki, który nawiasem mówiąc był na tyle interesujący, że skłonił mnie do sięgnięcia po kolejna książkę z tej serii. Czy ten tom okazał się tak samo słaby jak poprzedni?
„Córki księżyca. Nocny cień. Tajemny zwój” amerykańskiej autorki – Lynne Ewing, to już trzecia i czwarta części z trzynastotomowej serii o młodych dziewczynach, których przeznaczeniem jest ochrona ludzi przez Atroxem i jego Wyznawcami, którzy chcą odebrać im nadzieję. Bohaterki są bowiem ziemskimi córkami bogini księżyca. Tym razem dane nam będzie poznać bliżej postać Jimeny oraz Catty, to właśnie one będą głównymi narratorkami.
„Nocny cień” to historia Jimeny – posiada dar jasnowidzenia; która pomimo tego, że już od dawna nie jest członkinią żadnego gangu, to i tak ciągle wzbudza postrach. Ludzie uważają ją za jedną z najtwardszych dziewczyn w całych stanach Zjednoczonych, a ona nie próbuje tego zmieniać. Tylko jedna osoba mogła sprawić, aby dziewczyna pozbyła się swojego pancerza ochronnego – Veto, który był pierwszą i jak dotychczas jej jedyną miłością. Niestety, chłopak zginął dużo wcześniej, gdy wszedł na terytorium wrogiego gangu. Od tamtej pory Jimena strasznie za nim tęskni. Dlatego, ogromnym szokiem jest moment kiedy Veto z powrotem zaczyna gościć w jej życiu – cały i zdrowy. Ale czy aby na pewno? Z każdym kolejnym spotkanie dziewczyna ma co raz gorsze przeczucia. Na dodatek Wyznawcy, pod wodzą Cassandry, zaczynają knuć cos naprawdę paskudnego.
„Tajemny zwój” przedstawia nam historię Catty, która potrafi podróżować w czasie. Dziewczyna nigdy nie poznała swojej prawdziwej matki, została bowiem znaleziona, gdy miała sześć lat i błąkała się po poboczu autostrady na pustyni w Arizonie. Jej zastępcza matka od początku wiedziała o nadnaturalnych zdolnościach dziewczyny, tłumaczyła sobie to, że Catty jest istotą z innej planety.
Teraz wokół dziewczyny zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a wszystko zostaje zapoczątkowane niespodziewanym telefonem z biura koronera… nie zdradzę jednak o co dokładnie chodzi, to zepsułoby całą frajdę z samodzielnego poznania tej historii. Dodam tylko, że wszystko okaże się dużo bardziej skompilowane niż na to wygląda.
Obie bohaterki mają bardzo zbieżne charaktery, a zarazem zupełnie się od siebie różnią. Catty jest roztrzepaną marzycielką, której największym pragnieniem jest poznanie prawdy o swojej przeszłości. Jej zastępcza matka daje jej mnóstwo swobody i stara się nie ingerować w życie nastolatki. Jeżeli chodzi o Jimenę, to autorka „zaserwowała” jej naprawdę spory bagaż doświadczeń, z których dziewczyna potrafiła wyciągnąć odpowiednie wnioski i stanąć po stronie dobra. Pomimo tego, że pozuje na twardą chola (znaczenie sami musicie sprawdzić :D), to w głębi serca jest wrażliwa i podatna na zranienia dla której najważniejsi są bliscy. Obie bohaterki są więc swoistymi indywidualnościami, jednak to właśnie Jimena najbardziej przypadła mi do serca. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z bohaterką, która odpowiada z całą ludzkość, chociaż ma na koncie konflikt z prawem i kilka wyroków. Jak dla mnie czyni to jej postać unikalną w całym kanonie bohaterek romansów paranormalnych.
Jeżeli chodzi o akcje to w obu przypadkach nie jest ona zatrważająco szybko, jednak może wciągnąć. Szkoda tylko, że cała fabuła jest bardzo przewidywalna. Sporą część czytelnik może się domyślić już na samym początku, jednak tyczy się to jedynie „Nocnego cienia”. „Tajemny zwój” jest dużo bardziej tajemniczy i nieprzewidywalny.
Podsumowując. Książka jest dużo bardziej interesująca i mroczna niż poprzednia część, co doskonale rokuje na przyszłość. Mam nadzieję, że Lynne Ewing utrzyma ten poziom lub jeszcze bardziej go podniesie. Więc jeżeli przebrnęliście przez pierwszą część, to zachęcam do zapoznania się także z tą.