Lubię czytać literaturę kobiecą .Często są to książki relaksujące ,które rozbawią i przeniosą w inny, bardziej idealny świat .Debiutancka powieść Griffin jest jednak inna. To historia smutna ,wzruszająca i opowiadająca o bólu i cierpieniu. "Życie bez Lata " po prostu chwyta za serce i doprowadza do łez, a również pokazuje jaką siłę ma w sobie zraniona kobieta i na co ją stać, by chronić własną rodzinę .
Szczęście to stan bardzo ulotny i kruchy - czasem wystarcza kilka sekund i nieprzemyślany błąd , by wtrącić człowieka w otchłań bólu i rozpaczy. Taki cios od losu spotyka Tessę - szczęśliwą mężatkę i matkę 4-letniej dziewczynki Abby, która jest jej oczkiem w głowie. Podczas pobytu w przedszkolu Abby na moment znika z oczu wychowawczyni , wychodzi na jezdnię i zostaje śmiertelnie potrącona przez samochód. Na domiar złego kierowca nie udziela jej pierwszej pomocy i ucieka z miejsca wypadku. Tessa jest zdruzgotana - wpada w depresję ,nie wychodzi z domu , nie je - przesiaduje w pokoju nieżyjącej córeczki ,śpi w jej łóżku i wylewa morze łez. Jej mąż widząc stan żony czuje się bezsilny. Szczęśliwym trafem Tessa trafia na terapię do Celii. Psychoterapeutka poleca jej prowadzenie dziennika - zapisek z codziennych wydarzeń .
Właśnie w takiej formie - dziennika - napisana jest ta powieść , która ma dwie narratorki - Tessę , która liczy dni od śmierci Abby i Celię - która próbuje odnaleźć szczęście w drugim małżeństwie i na nowo ułożyć swoje relacje z nastoletnim synem Ianem. Obu kobietom nie jest łatwo - ale są dzielnie i mimo trudności nie poddają się. Walczą o własne przetrwanie i szczęście bliskich . Obie z pań straciły dziecko - Abby ginie w wypadku , córka Celii Summer umiera po dwóch latach choroby nowotworowej. Wspólne cierpienie ,ból i niezastąpiona strata sprawiają , że obie matki jednak potrafią ułożyć swoje jakże trudne relacje i wzajemnie się wspierać .Zakończenie książki mnie niesamowicie zaskoczyło - moje podejrzenia nie sprawdziły się .
Ta smutna historia dwóch rodzin z Wenonah pokazuje ,że nawet największe cierpienie nie musi pozbawić człowieka ludzkiej twarzy .Tessa słusznie walczyła o sprawiedliwość - odnalezienie i ukaranie sprawcy ,ale stać ją było na wybaczenie. Podziwiam ją za tą postawę i nie wiem czy mnie samo byłoby stać na taki gest .
Lynne Griffin na okładce porównana jest do Jodi Picoult - osobiście nie lubię takich porównań. Stanowi to dla mnie raczej rodzaj niesubtelnej reklamy. Książka -tym bardziej ,że to debiut - zasługuje na laury i uznanie - jest napisana subtelnie i mądrze .Niesie ważne przesłanie - cierpienie można pokonać , trudne relacje można wyprostować , choć czasem wymaga to niesamowitego wysiłku i zaparcia się samego siebie . Nieczęsto płaczę przy czytaniu ,przy "Życiu bez lata " jednak zużyłam kilka husteczek. To smutna powieść ,ale bije z jej też nadzieja na to ,że po smutku przychodzą w życiu i pogodniejsze chwile .
Polecam.