Akcja powieści rozgrywa się w małej miejscowości na Podlasiu. Głównymi bohaterami tej niebanalnej historii są: proboszcz – zapalony kinomaniak, młody wikary z gitarą, wdowa po osławionym policjancie i gliniarz z mroczną przeszłością. Ich losy połączy napad na autokar pielgrzymów zmierzający do diecezji proboszcza.
Czy to był zwykły rabunek? Jakie sekrety skrywają mieszkańcy Martwiejowic?
Długo zastanawiałam się co napisać o nowej powieści Jakuba.
Wydaje mi się, że żadne słowa nie są w stanie oddać tego jak fantastyczna jest to powieść i jak wielkie na mnie wywarła wrażenie. „Sues dei” jest doskonałe zarówno jako kryminał, jak i historia podszyta subtelnym poczuciem humoru, a nade wszystko jest to znakomita powieść napisana w świetnym ‘ćwiekowskim’ stylu. Nawet odwołania do popkultury wyszły Jakubowi wyśmienicie.
Nie mogłam książki odłożyć. Nie mogłam się od niej oderwać. Z niedowierzaniem czytałam niektóre akapity. Uśmiechałam się, a czasami wstrzymywałam oddech.
Znacie to uczucie, kiedy podczas czytania natrafiacie na fragment tak dobry, że macie ochotę przeczytać go jeszcze raz, a najlepiej znaleźć sobie godnego słuchacza, który doceni z jakim fantastycznym tekstem właśnie macie do czynienia?
Jakub Ćwiek mistrzowsko buduje napięcie i genialnie wprowadza w klimat tajemnic małego miasteczka. „Sues dei” to taka momentami abstrakcyjna, bardzo oryginalna, ale jakże realna rzeczywistość odmalowana za pomocą słów.
W tej powieści wszystko się zgadza. Wszystko gra. Wszystko współgra. Jest harmonia. Ale jest też dynamizm. Dynamizm postaci i akcji. Autor nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia, zaskakuje od początku do końca.
Podoba mi się też pewien eksperyment Jakuba, ta gra z czytelnikiem, wkręcanie go w pewność, która nie ma stabilnych fundamentów i rozpada się jak domek z kart dzięki niespodziewanym zwrotom akcji.
Urzekła mnie nie tylko warstwa kryminalna, również postacie o złożonych osobowościach i targające nimi dylematy. Pięknie autor rozprawia się na kartach powieści z relatywizmem moralnym oraz takimi zagadnieniami etycznymi jak na przykład dylemat wagonika.
Podczas czytania często wracało do mnie skojarzenie z pewnym filmem i serialem, o którym zresztą Jakub Ćwiek wspomina w posłowiu. Ta analogia nasuwała mi się dlatego, że w „Sues dei” jest podobny nastrój i kameralna społeczność, ale przede wszystkim każda decyzja, wypadek czy zbieg okoliczności doprowadza do kolejnych zaskakujących zdarzeń, z których nie sposób się wyplątać.
Z powieścią Jakuba jest podobnie jak z dobrym filmem, w którym wszystko zostało zaserwowane w odpowiednich proporcach, emocje sięgają zenitu, jest też czas na rozkoszowanie się świetną grą aktorską, muzyką, obrazami. W „Sues dei” sprawa kryminalna nie przytłacza i nie odciąga od ciekawych postaci i świetnie stworzonej aury małomiasteczkowej tajemniczości.
Czyta się wyjątkowo przyjemnie, bo autor pisze z niebywałą lekkością podszytą sporym doświadczeniem.
Podsumowując: tylko świetny pisarz jest w stanie stworzyć tak porywającą powieść kryminalną.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu PulpBooks
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/Zapraszam:)