Mówi się, że jeśli wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one. Belladonna – Belle –Blackthorn żyje i pracuje między śmiertelnikami, swojej magii używając tylko do drobiazgów. Ot, zaklęcie przeciw kurzowi, zmywanie bez brudzenia rąk, odpowiedni strój na każdą okazję… W zasadzie od kiedy jako nastolatka zachłysnęła się swoją magią nie poczyniła znaczących postępów.
Gdy na nadchodzące trzydzieste urodziny los przynosi niemiłą niespodziankę w formie sprawdzianu jej dotychczasowych magicznych poczynań, nikt nie spodziewa się katastrofy.
Rewitched to magiczna, szalona i niezwykle przytulna opowieść o magii i poszukiwaniu siebie. Belle jako główna bohaterka przeprowadza czytelnika przez całe spektrum emocji, przywiązując go do siebie za sprawą wartkiej akcji i nieprzewidywalnych niepowodzeń. Jej przygody snute przez autorkę z wprawą i niezwykłym wyważeniem łączą w sobie odpowiednią dawkę sukcesu, miłości, smutku i pecha.
Nie da się ukryć, że ta książka ma moc!
Spędziłam z nią dwa wieczory i zdecydowanie nie żałuję, otoczona magią słów bez trudu przeniosłam się do świata opowieści, by wraz z głównymi bohaterami poddawać się próbom i jak tradycja nakazuje spróbować uratować świat, a przynajmniej pewien jego fragment.
Artorius, jako najbardziej uroczy bohater drugoplanowy jak dla mnie skradł show, będąc dla Belle przewodnikiem i dziadkiem, jakiego każdy z nas chciałby mieć, wniósł do całej opowieści wiele miłości i ciepła, które wytworzyć może tylko bliskość drugiego człowieka.
Bo tak w zasadzie drugą najważniejszą rzeczą w tej książce, zaraz po magii jest właśnie miłość, którą autorka odmienia przez bliskie Bell osoby. Ukochana, najlepsza przyjaciółka, cudowna, trochę szalona matka, Jinx – wierna kotka, ‘dziadek’ o ogromnym sercu pełnym troski i Rune – mężczyzna, z którym może połączyć Bell coś więcej, jeśli tylko oboje znajdą w sobie odwagę, by sięgnąć po to uczucie.
Podsumowując Rewitched mogę powiedzieć śmiało, że to niezwykłe cozy fantasy ma w sobie ogromną dawkę magii i miłości. Ta niezwykle ciepła pozycja była niczym przytulas na wszelkie troski i małe smutki, a jej zakończenie niesie ze sobą jedno za to bardzo ważne przesłanie: Uwierz w siebie i nie bój się sięgać po marzenia.
Całość jako taka ma jedynie dwie dziury, które gdzieś tam w czytaniu mi zgrzytały. Pierwszą jest związek/uczucie między Belle i Rune’m, który bardziej niż ‘slow burn’ nazwałabym ‘pojawiam się i znikam’, przez większość książki oboje wykazują minimalne zainteresowanie, a inicjatywa zwykle leży po jego stronie. Sama Bell jest dla gościa nie tylko niemiła ale również dość chamska, przez cały czas ruga go i za nic ma jego troskliwe zapędy. Z jednej strony to super, że mamy silną bohaterkę która nie potrzebuje męskiego ramienia, żeby iść przez życie, z drugiej jednak dziewczyna przez większość czasu zachowuje się, jakby wdzięczność nie figurowała w jej słowniku.
Drugą problematyczną dla mnie rzeczą była magiczna intryga, tu niestety za wiele napisać nie mogę, żeby nie spolerować, ale szyta była tak grubymi nićmi, że szwy mogłyby mi pokaleczyć oczy, gdybym nie nosiła okularów. Pierwszemu testowi Bell brakło nie tylko finezji ale i logiki, wyjaśnienia udzielane przez bohaterów powieści były wręcz trywialne a całość wyglądała tak, jakby nastolatka za kradzież batonika miano zesłać na całe życie do kamieniołomu.
Ale sumując wszystkie za i przeciw, wynik wciąż jest bardzo pozytywny. Mimo tych dwóch nieszczęsnych wątków cała książka przesiąknięta jest miłością, magią i przyjaźnią i czyta się znakomicie. Belle choć chaotyczna i czasem nieprzyjemna, to jednak wciąż świetnie sprawdza się jako przyjaciółka i główna bohaterka, która poradzić musi sobie tak z wewnętrznymi demonami jak i czarnymi charakterami. Ma w sobie odpowiednią dozę nieporadności i siły woli, które z czasem ewoluują tworząc pewną siebie, odważną, młodą kobietę, która śmiało patrzy w przyszłość i spełnia swoje marzenie.
Ja daje 8/10 i zachęcam do przeczytania, ciepła, przyjemna i magiczna. W sam raz na jesienne wieczory i nadchodzący Halloween!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
@Wydawnictwu Insignis
#współpracarecenzencka
#współpracabarterowa
#współpracareklamowa