Z powieścią Małgorzaty Starosty pt. "Znachorka" spotkałam się po raz pierwszy podczas tegorocznych targów książki Vivelo w Warszawie. Na stoisku Empik Go przesłuchałam jedynie fragment tej historii, jednak książka na tyle rozbudziła moje zainteresowanie, że gdy tylko nadarzyła się okazja, sięgnęłam po wersję papierową.
Uwielbiam powieści, których fabuła skupia się wokół znachorek, zielarek czy szeptuch. Intrygują mnie ludowe wierzenia związane z boginiami i naturą, ciekawią mnie stare receptury na wywary, napary oraz inne specyfiki. I takie właśnie wątki okraszone szczyptą magii i rytuałów znalazłam w książce Małgorzaty Starosty.
Lena, a właściwie Selena mieszka w niewielkiej miejscowości Zagrodzie koło Reszla. Okolica słynie z lokalnych mitów i legend związanych z Barbarą Zdunk - postacią rzeczywistą, miejscową czarownicą, ostatnią w Europie spaloną na stosie w 1811 roku. Lena wywodzi się z tej właśnie wyjątkowej rodziny, w której kobiety obdarzane są od pokoleń nieprzeciętnymi zdolnościami. Dziewczyna prowadzi w Zagrodziu swój sklepik o intrygującej nazwie "Pełnia", gdzie mieszkańcy oraz przyjezdni goście mogą zakupić wyrabiane na miejscu ziołowe specyfiki takie jak mieszanki, maści, olejki, świece czy mydła. Jednak największą popularnością wśród klientów cieszy się Księżycowa Emulsja Seleny - preparat o niezwykłych właściwościach.
Legenda o miejscowej czarownicy i zainteresowanie słowiańską tradycją sprowadza do Zagrodzia Igora - ambitnego dziennikarza, który obejmując etat w tutejszej gazecie chce zebrać materiały do reportażu. Mężczyzna jest zdeterminowany w poznawaniu sekretów i zaglądaniu w przeszłość mieszkańców miejscowości. Akcja przyspiesza i zainteresowanie jeszcze bardziej wzrasta, gdy w Zagrodziu pojawia się Anna Nowacka - tajemnicza kobieta, która ukrywa swoją przeszłość...
Przy lekturze książki mogłam się naprawdę zrelaksować. Mam wrażenie, że jest to idealna opowieść właśnie na jesienną pogodę - trochę mokrą, mglistą i szarą, w którą idealnie wpisuje się aura tajemniczości, magii i rytuałów wyczuwalna podczas lektury. Ten wyjątkowy nastrój udziela się nam i sprawia, że fabuła coraz mocniej oplata nas i pochłania.
Duży plus dla autorki za świetne kreacje bohaterów. Postaci są wyraziste, ciekawe, zdeterminowane w swoich dążeniach. I choć podczas lektury skupiałam się przede wszystkim na kobietach i ich wyjątkowych osobowościach to spodobała mi się przemiana Igora, który bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu. Bohaterowie są emocjonujący i realistyczni pomimo magicznego charakteru całej opowieści.
Historia jest barwna, klimatyczna i intrygująca. Autorka nie szczędzi humorystycznych sytuacji, które wprowadzają pewną lekkość i budzą uśmiech na twarzy. Mamy tutaj wątek romantyczny, intrygę kryminalną i tajemniczą przeszłość ubrane w ziołowe aromaty i stare receptury. Budujac narrację Małgorzata Starosta oddała głos dwójce głównych bohaterów. Relacja Igora przeplata się z przekazem Leny i oba punkty widzenia idealnie się uzupełniają.
"Znachorka" okazała się miłą odmianą wśród komedii kryminalnych, do jakich przyzwyczaiła nas autorka, aczkolwiek czegoś mi w tej historii zabrakło. Trochę za mało było tej słowiańskiej tradycji, a samo pisanie reportażu przez Igora odbyło się jakby poza akcją.
Porównywałam tę opowieść do "Akuszerki z Sensburga" Katarzyny Enerlich oraz "Uzdrowicielki" Agnieszki Krawczyk i muszę przyznać, że w tym zestawieniu książka Małgorzaty Starosty wypadła słabiej.