Recenzja i ocena
Tytuł: Żółty król
Autor: Marcin Brodecki
Gatunek: Fantastyka
Martin Crucian pochodzi z rodziny, gdzie od pokoleń jej członkowie byli lekarzami. Jego ojciec był lekarze, dziadek, pradziadek, a teraz został nim i on. Gdy mężczyzna kończy pracę okazuje się, że zostaje wezwany do jeszcze jednej pacjentki. Trzymając się instrukcji podanych w wiadomości głosowej dojeżdża do lasu. Okazuje się, że dom mieści się w samym środku głuszy. Pomimo usilnych starań nie udaje mu się dowiedzieć co dzieje się z kobietą. Martin nie czuje się pewnie w tym miejscu pośrodku tych ludzi. Wydają mu się dziwni, jakby nie na miejscu. Nazajutrz w to samo miejsce przyjeżdża przyjaciel Cruciana, ale gdy nie może odnaleźć wskazanego miejsca dzwoni do Martina. Ten przyjeżdża i obydwoje szukają domu. Ten jednak znika, jakby w ogóle go tam nie było. Doktor z biegiem czasu poznaje tajemnicę klątwy, która ciąży na jego rodzinie od wielu pokoleń. Aby zrozumieć to co się wokół niego dzieje Martin musi zapoznać się z zapomnianymi baśniami braci Grimm. Czy dojdzie do sedna sprawy? Co z jego darem? Jak potoczą się losy kolejnego członka rodziny Crucian?
Książka zaczęła się świetnie. Bardzo spodobał mi się zabieg wciągnięcia w fabułę baśni braci Grimm. Byłam bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy, ale mam wrażenie, że im głębiej zagłębiałam się w tą historię tym coraz mniej mi się podobała. Martin był dla mnie dość irytującą postacią, a najbardziej zdziwił mnie fragment z pewną kobietą, która wróciła do niego po tym jak się wydało, że była czyjąś narzeczoną. Dziwię się, że przyjął ją pod swój dach, bo nie wiem co on w niej widział. To, że przeżyli ze sobą kilka upojnych nocy było dla mnie zdecydowanie za mało. Nie czułam chemii, która ponoć między nimi była.
Straszne były jak dla mnie przeskoki. Musiałabym spoilerować, żeby pokazać wam dokładnie o co chodzi. Niemniej jednak był dany fragment, a przechodząc na kolejną stronę patrzę, że jest o czymś co było wcześniej. Zdziwiłam się czy nie zgubiłam jakiejś strony, ale okazało się, że nie. Strasznie mi to namieszało w głowie i musiałam przez kilka sekund zatrzymać się, żeby zrozumieć co się stało.
Fabuła ciekawa, nieszablonowa, ale nie wywołała we mnie wielkiego Wow. Szkoda, bo wiele od niej oczekiwałam. Książka po połowie zaczęła mi się dłużyć i musiałam co chwilę robić sobie przerwę. Sama raczej już do niej nie wrócę, ale z ciekawością przeczytam inne książki autora, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.
Książka z portalu recenzenckiego nakanapie.pl.