Podróż polskimi pociągami jest swoistą loterią. Czy pociąg przyjedzie punktualnie? Czy do niego wejdę? Czy znajdę miejsce w przedziale? Wielkim szczęściem jest dla każdego pasażera, gdy pozytywnie zrealizują się te pytania. Zostaje jednak ostatnie- z kim będę podróżował? Rozchichotanymi seniorami wracającymi z sanatorium, a może z młodzieżą, która z przedziału zrobi sobie mini klub? Opcji jest naprawdę wiele, wybierając przedział nie wiemy na kogo trafimy. Oczywiście możemy szukać miejsca przy sympatycznej starszej pani, ale ona może wysiąść za dwa przystanki, a jej miejsce zajmie jegomość z puszeczką piwka. Sama dość często korzystam z tej formy transportu i muszę przyznać, że przemierzałam moją trasę z naprawdę oryginalnymi osobami. Czasami nie mogąc słuchać idiotycznych rozmów zakładałam słuchawki na uszy i szłam spać, czasami rozmawiałam z niektórymi, byłam częstowana ciastami własnej roboty lub nalewkami. Podróży pociągami można nie lubić, ale trzeba przyznać, że jest to chyba jedyna forma transportu, która umożliwia nawiązanie w dość dużym stopniu relacje z kilkoma osobami.
Piotr Goszczycki wielki miłośnik kolei postanowił spędzić 24 godziny w pociągu. Szaleństwo prawda? Kto chciałby spędzić tyle czasu w niewygodnych fotelach! A jednak autor nie bacząc na to, że zima gości za oknem podjął się tego zadania. Zaopatrzony w całodobowy bilet Kolei Mazowieckich wyruszył w „podróż życia”. Książka zaczyna się dość niemrawo, niczym nienaoliwiona maszyna. Początkowe rozdziały poświęcone są rozmyśleniami na temat kawy z automatu jaką można kupić na dworcu, zaskoczeniem jakiem wywołuje godzina odjazdu autora (1:25 w nocy), zamieszczonych jest kilka wierszy. Po tych kilku stronach po raz pierwszy naszła mnie myśl- kurczę, kiedy zaczną się opisy tych niezwykłych rozmów z innymi pasażerami! Ich analiza psychologiczna! Ich ciekawe anegdotki! No nic, początki bywają trudne, więc jeszcze niezrażona czytam dalej. A tam, list do matki autora, opowieść o wypadku kolejowym Edwarda Stachury, wiersze do Jezusa Chrystusa, Jana Pawła II i wędrowców. „Kurczę o co w tej książce chodzi?!”- pomyślałam po lekturze dość niskich lotów "poezji”. Z opisu wynikało, że w książce będzie RELACJA a nie twórczość pana Goszczyckiego. No ale nic, czytam dalej. A tam coraz ‘’ciekawiej”. Króciutkie rozdziały poświęcone są rozmyśleniami na temat: idealnych połączeń pomiędzy miastami, zakładowi śledczemu, snu jaki przyśnił się autorowi, mamy nawet mini opowieść o antykwariacie. Czyli totalny miszmasz. Co panu Goszczyckiemu przyszło na myśl zapisał to, nie bacząc na fakt, że nijak ma się to do tematyki kolejowej. Na szczęście w książce pojawiły się trzy lub cztery rozdziały o historii pociągów. Reszta to dywagacje (nudne) na tematów wiele. Najbardziej rozśmieszył mnie rozdział w którym autor dzwonił do radia by zaprotestować przeciwko negatywnej kampanii na temat chleba… Totalny absurd!
Nie wiem jakim cudem twór „Doba na Mazowszu” ujrzał światło dzienne. Ta książka nie ma praktycznie nic wspólnego z koleją, jest mini rozmyśleniami, miejscem do zaprezentowania swojej kiepskiej poezji i jeszcze gorszej prozy. Jedynym plusem jest to, ze rozdziały są naprawdę króciutkie. Ta książka to wielkie nieporozumienie od treści poczynając, kończąc na jej typograficznej stronie. W życiu nie widziałam tak źle złożonej powieści! Korektor chyba bardzo pobieżnie przeczytał to "dzieło”, gdyż umknęło mu kilka błędów ortograficznych oraz stylistycznych. Jednak o pomstę do nieba zasługuje to co zrobiono z tekstem. Ktoś nie słyszał chyba o dzieleniu wyrazów, o kerningu, i interlinii nie mówiąc. Cytaty zaczynają się cudzysłowem, który jednak nie zostaje zamknięty. Ale w sumie po co, prawda? Tu gdzieś wystaje na margines literka lub dwie, tam się zrobi wcięcie. Niechlujstwo przerażające. Zdjęcia rzucone bez ładu i składu na stronę bez jakiegokolwiek podpisu. Domyśl się czytelniku o co chodzi. Nie wiem jakim cudem ta książka trafiła do druku. Szanujące się wydawnictwo nigdy by nie wydało takiego bubla.
Spodziewałam się naprawię fajnej lektury, temat podróży pociągiem jest bardzo wdzięcznym tematem, gdyż w jej trakcie można poznać naprawdę interesujące osobowości. Tu mi tego całkiem zabrakło. Autor (bo nie pisarz) miał fajny pomysł na książkę, jednak wykonanie tego wszystkiego jest po prostu koszmarne. A szkoda, bo jeżeliby ktoś poważnie podszedł do zagadnienia, to można by stworzyć naprawdę interesującą historię. Jednak zwyciężyła bylejakość- byle coś wydać, byle mieć coś na koncie literackim, byle coś puścić do druku. Takie odbicie naszych kolei- niby się chce dobrze, a wychodzi jak zawsze.